Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rodzin.Widokzbalkonu,naktórywychodziłosięzpokoju
Weronikiijejbabci,byłniepowtarzalny.Wystarczyło
spojrzećwprawo,nawetniewychylającsięzbytmocno.
Taflawodyzmieniającejbarwęiprzezroczystość
wzależnościodpogodyiczasu,alejedrzew
zaczynającychsięwłaśniewtymmiejscuplant
naśluzach,sylwetkiprzechodzącychludzi,tramwaj
numerpięćciągnącywagonyprzezmostnaOkole
inumertrzywędrującywąwozamiulicwstronęWilczaka,
iwreszciebarkiwpływającedomiastalubżegnającesię
znimwniekończącejsięparadziewzdłużnabrzeży.
CzasemnocąWeronikębudziłyzawodzeniajakichś
odłączonychodstadaczłonkówtychflotylli.Tenocne
wielorybyzwykłynabieraćwigorudopieronaotwartej
przestrzeni.Wwodnymkorytarzuwytyczonymwmieście,
atymbardziejwbasenachśluznatomiastopanowywał
jeklaustrofobicznyniepokój,rzucałysięnaboki,bijąc
swymicielskamiwceglaneściany.
Bywało,żewyrwanazesnuubierałasięipotykającsię
wciemnościonierównepłytychodnika,biegłanadKanał
albonamostistałatam,świtwygoniłnaulicę
pierwszetramwaje.Potemwracałaijadłazbabcią
śniadanie.PierwszyrazwyszłanocąnadKanałchyba
napoczątkudrugiejklasypodstawówki,wewrześniu
pięćdziesiątegopierwszego.Niezaniechałategoobyczaju
nawetwliceum,domaturywsześćdziesiątym
pierwszymiprzezchwilę,naprawdękrótko,takżepóźniej,
kiedyposzładopracyistudiowaławieczorowo.Krótko,
bopoznałaŁukasza,gamoniaimłokosa,jak
podsumowywałazawszebabcia.Starszapanipatrzyła