Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podejrzliwie,komentującjegowizyty,aoni
wykorzystywalijejkrótkiewyjścianamiasto,bytulićsię
dosiebienatapczaniepodbalkonowymoknem.Szybko
tosięzaczęło,chybanawetniezdążylisiędobrzepoznać,
alepoco,skorobyłoimzesobątakniezwyczajnie.Jakby
oddawnanasiebieczekali.Łukaszbyłchudyiwysokijak
tyczka,śmiałsięcichoirzadko,wpatrywałsięwWerkę
(takjąnazywałodpierwszegodniaichzażyłości)jak
wobraz.Głupiosięzadurzył,narzekałababcia,widząc
tejegomaślaneoczyipoważnątwarz,atakżejakiś
wysiłekwidocznywjegopowolnychruchachisłowach,
jakbymiłośćdoWeronikikosztowałagokilkalatżycia.
Babciawyganiałagozmieszkania,ilekroćprzyłapała
gonatychnieczystychspojrzeniach.Babciu,musisz
gopolubić!,strofowałająWeronika,kiedyjużposzedł
dosiebie,dwóchpokoizkuchnią,któredzieliłzrodzicami
isiostrą,wsamymśrodkuSzwederowa,naulicy
Leszczyńskiegooboksióstrelżbietanek.Kochamnie,
ajajego.Acoonumie?,sarkałababcia.Jużdużo,
abędzieumiałjeszczewięcej,gdyskończynaukę.
Studiujetam,gdzieja,wszkoleinżynierskiej.Weronika
pomaturzeposzładopracy,alejednocześniezdała
egzaminwstępnynatęuczelnię.Wybrałają,bobyła
namiejscu,niedośćżewBydgoszczy,tojeszczecałkiem
blisko,wbudynkachnaOlszewskiego,Świerczewskiego
iKruszwickiej,iprowadziławieczorowezajęciazgodne
ześcisłymizainteresowaniamiWeroniki,którabyłajedną
znielicznychdziewczynnauczelni.
Oczywiściemusiałosiętoskończyćtym,czymsię
skończyło.PokilkunastutakichrandkachWeronikazaszła