Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Porucznikusiebieodparłmilicjant,trochęzdziwiony.Rozmownyzazwyczaj,
wesołydozorcawyglądał,jakbygospotkałojakieśnieszczęście.Niechpanwejdzie.
PorucznikSzczęsnypisałcośwnotesieprzybiurku.Byłtomłodyjeszcze,szczupły
mężczyznaobardzojasnych,prawiebiałychwłosachidużych,czarnychoczach.Nawidok
Wchodzącegouśmiechnąłsięiodłożyłpióro.
Dzieńdobry.Cóżtamsłychać?zapylał.
Źle!uciąłkrótkodozorca.Umniewpiwnicachpodpiwnicami,wlochach
jednazabitajakaś.Znaczysię,zwłoki.
Oficeruniósłlekkobrwiiprzyjrzałmusięuważnie.Nie,Antosiakniewyglądałna
pijanego,raczejnachorego.
Zwłoki?powtórzyłchowającnotesirozglądającsięjużzaczapką.Zwłoki
kobiety?
Chybatak,bowaksamitnejsukni.Itekorale.Atujeszczekomisjaczystości…
choleraztymwszystkim!zakląłdozorcadenerwującsięcorazbardziej.
Nodobra,chodźmy!powiedziałporucznikSzczęsny.Przelotniepomyślał,że
staremucośsiępokręciłowgłowie;comawspólnegoztrupemjakaśkomisjaczystości?
Zabrałzkomisariatujeszczedwóchmilicjantówilatarkę,boAntosiakuprzedził,żew
lochachjestciemno.
***
Gdypodeszlidozałamaniakorytarza,dozorcęznowuopuściłaodwaga.
Totam!rzuciłpokazującrękąprzedsiebie.Milicjancizbliżylisiędootworu.Oficer
poświeciłlatarkąigwizdnąłprzeciągle.Taaak…staryniezmyślał.Wlochuleżałyzwłoki
kobiety,naokojużchybaodpółrokualboiwięcej.Irzeczywiściemogłamiećnasobie
aksamitnąsuknię,bowświetlelatarkiodzieżjejpołyskiwałasrebrzyście.Byłyikorale…
Czypanzna?zwróciłsięporucznikdodozorcy.
NieprzyglądałemsięodparłAntosiakalechybanie.Znaszegodomuniktnie
zginął,nikogonieszukali.Zsąsiednichtniesłyszałem.Niechciałemruszaćzwłok,
zanimpanowienieprzyjdątłumaczył,choćzażadnącenęnietknąłbynieboszczykaani
nawetnieprzyjrzałmusiębliżej.No,aleotymniemusieliwiedzieć.
DobrzepanzrobiłpochwaliłgoporucznikSzczęsny.Zresztąmyteżniebędziemy
ruszać…narazie.
Wyszlizamykającdrzwiodpiwnicynaklucz,którytymrazempowędrowałdokieszeni
kierownikakomisariatu.Jedenmilicjantzostałnaposterunku.Antosiakowikazanoiśćdo
domu,nikomunicniemówićiczekaćnadalszepolecenia.
Tojużwolęiśćzpanaminakomisariatmruknąłdozorca.Wiedział,jakciężką
walkęprzyszłobymustoczyćwdomuzwłasnążoną,którapotrafiławyciągnąćzniegokażdą
tajemnicę.
Porucznikzgodziłsię.Takbyłonawetlepiej.Wkomisariaciepołączyłsiętelefonicznie
zekspertemkryminalistykiimedycynysądowej,doktoremKrasińskim.Naszczęściezastał
gowdomu.Ekspertobiecał,żezarazprzyjedzie.
TakpowiedziałSzczęsnywzamyśleniu,Podkładającsłuchawkę.
Pokwadransieprzedbramąkomisariatuzatrzymałsięsamochód.SierżantKamiński
wyjrzałoknem.
PrzyjechałdoktorKrasińskipowiedział.
Dobrzeoficerwstałipodszedłdodrzwi.Chodźcie,pojedziemyodrazunaZłotą.
Wjakimstaniezwłoki?zapytałekspert,gdywsiedlidosamochodu.
Twarzyniemożnarozpoznać,bouległarozkładowi.Ciałowyglądajakotako.Leży
jużchybazpółrokualbowięcej.Odzieżzachowałasiędośćdobrze.Zdajesię,żetakobieta
4