Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nawyświetlacz,odetchnęłazulgąiodrzuciła
połączenie.Przepraszam,myślałam,żetoPiotruś,
żecośnietakzPawełkiem.Pierwszyrazzostawiłamich
sa​mychnadłu​żejniżgo​dzinę.
Totwojedzieci?spy​tałaEl​wira.
Tak,toznaczynie.Pawełekmatrzymiesiące,
aPiotruśtomójmąż.Tobyłjegopomysł.„Niemożesz
przezdwadzieściaczterygodzinybezprzerwymyśleć
odziecku,bozwariujesz”powiedział.„Zróbcośdla
siebie,spotkajsięzkoleżankamialboznajdźsobiecoś
innego.Mychłopakisobieporadzimy”.Alekoleżankiteż
mająrodziny,obowiązki,noinieudałonamsięwykroić
nawetgodzinynababskiespotkaniebezdzieci.Awtedy
Piotruśwypatrzyłjogęśmiechu.„Spróbuj,pośmiejesz
się,odstresujesz,agdybycoś,towpięćminut
przybiegnieszdodomu”.Nawetwczterybymdobiegła,
bomieszkamynasąsiedniejulicy.Mamnadzieję,
żegdybycośsiędziało,tfu,tfu,toPiotruśdałbyznać,
aniebohaterastrugał.Trochęsiędenerwuję.Chyba
donichza​dzwo​nię.Znowuzer​k​nęłanawy​świe​tlacz.
Dajty,dziewczyno,tymswoimchłopakomspokój.
PiotruśiPawełeksobieporadząpowiedziałaJankaibyło
wjejgłosiecośtakiego,żekobietaodłożyłatelefon.
Ajakmasznaimię?
Paula.
TrzyrazyPPaula,Piotruś,Pawełekpodsumowała
El​wira.
Takwłaśniesobiewymyśliliśmy.Paulauśmiechnęła
sięizwró​ciłasiędoMarty:Twojako​lej.
Marta.Donatamniezachęciła,więcjestem.Niemam
pojęcia,codalejbędziesiędziało,alezaczęłosię
cał​kiemcie​ka​wie.Tonara​zietyle.
Wszystkiespojrzałyteraznaszatynkęwkącie,która