-Cośzajeden?–spytał,gdyczłekskupiłnanimbłękitnespojrzenie.
-Nierozumiem.–Słowabrzmiałyobcoidziwacznie,wpokrętnysposóbpasującjednak
dookoliczności.Garettprzymierzyłsiędogestykulacji,aleprzeszkodziłymumaleńkie
szczęki,któreniespodziewaniewgryzłysięwnogęgrubasa.
Zaskoczonybrodaczodskoczyłjakoparzony.
-Zani,won!Toniejestjedzenie!–Garettwarknąłnadrzewika,wyszarpującegokawałek
skóry.–Wracajnasanie!
Młodawyszczerzyłazębywbezczelnymproteście,przystającznoginanogę,jakby
rozważała,czywogólewykonaćpolecenie.Niebyłagłodna,tylkożądnawrażeńijakna
obłożniechorąwykazywałazadziwiającąnieustępliwość.
-WON!Nieżartuję!
Zanipisnęłazoburzenia,coprzeraziłonieznajomego.Mężczyznanapiąłmięśnie,
ewidentnieszykującsiędoobrony.
-Cotokurwajest?–wydukał,skupiającnasobieuwagęniesfornegoszkraba.
Garettstanąłpomiędzynimi,abyzapobiecmożliwejpotyczce.
-Niebędępowtarzałporaztrzeci!–Próbowałwykrzesaćzsiebiejakieśpokłady
autorytetu.–Możeszbyćpewna,żeSzurdowiesięotwoimzachowaniu.Chcesz
sabotowaćocalenierodzeństwa?–Splótłdłonienapiersi,surowopatrzącwżółteślepia.
Poprzetykanapnączamibuźkawykrzywiłasięwgrymasie.Zaniodznaczałasięszczególnie
buntowniczymcharakterkiem.Prychnęławściekle,szczerzącmaleńkieząbki,aleostatecznie
powróciładotymczasowegolegowiska.
Niebieskookidłuższąchwilęłypałzaniązkomicznierozdziawionągębą,poczymodważył
sięzbliżyćdogrubasaiskontrolowaćpulsnatłustejszyi.Niespuszczałokazwiekasań,
zapewneobawiającsię,cojeszczemożestamtądwypełznąć.
-Nic,zczymmiałbymochotęsięużerać–Garettodpowiedziałnadomniemanepytanie.
-Muszęsprawdzić,coupozostałych.–Mężczyznawyprostowałręce,akceptując
przewagęGaretta,któryobserwowałgozmieczemwpogotowiu.
Dłuższąchwilęmierzylisięspojrzeniami,dopókiniebieskookinieprzypomniałsobie
oreszcietowarzyszy.Nerwoworozejrzałsiępootoczeniu,ruszającbiegiemwstronę
przytomniejącegodziecka.Poślizgnąłsięprzytymizaryłtwarząwroztop,coniezmiernie
rozbawiłorudowłosegochłopca.
-Alezciebieciapa!
16