Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tegosa​megodnia,wcze​śniej
Czerwiectobodajnajprzyjemniejszymiesiącwroku.
Początekprawdziwieciepłychdniikrótkichnocy,
możliwośćpoczuciasmakuzbliżającegosięlata,czas
beztroskiegoodpoczynkuirelaksu.Przynajmniejdlatych
młodychludzi,którzy,wciążchodzącdoszkołylub
studiując,mogącieszyćsięnadchodzącymiwakacjami
idługimokresemwolnościodnauki.Nieinaczejbyło
wprzypadkunaszejpaczkiprzyjaciół,studentów
ostatniegorokuWydziałuNaukEkonomicznych
UniwersytetuWarszawskiego,dlaktórychdługie
imęczącestudianawymagającymkierunkuwłaśniesię
kończyły.Częśćosóbzsiedmioosobowejgrupyzdała
magisterskiegzaminkońcowy,apozostalimielidoniego
nadniachpodchodzić.Jamiałemjużdyplomwkieszeni,
zczegoniezmierniesięcieszyłem.Ci,którzyegzamin
mielijeszczeprzedsobą,traktowaligojakoczystą
formalnośćizakładajączgórysukceszakończenia
studiów,jednogłośniezgodzilisięuczcićokazję
sza​lo​nymweek​en​demzamia​stem.
WybraliśmybliskąokolicęWarszawyzszybkim
dojazdemikomfortowymmiejscem,wktórymmogliśmy
nietylkourządzićdzikąimprezę,aleteżskorzystać
zesłońca,sportówwodnychiplażowania.Wynajęta,
wpełniwyposażonawilla,ogrodzonaioddalona
odinnychzabudowańihoteli,zwłasnąplażąidojściem
dowodyZalewuZegrzyńskiego,tobyłstrzał
wdzie​siątkę.
Przyjechaliśmytrzemasamochodami,przywożąctony
jedzeniaizapasalkoholu,mogącyobsłużyćwesele
naconajmniejstoosób.Rzuciliśmyniedbaletorby
iwalizkizrzeczamiosobistymiiodrazuzabraliśmysię
zaurzą​dza​nieba​langi.
Michał!krzyknąłwkierunkuzaparkowanychprzed