Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Seweryn.Martaszturchnęłarękąleżącego
chło​paka.Jużmo​żeszwstać,zro​bi​li​śmyichwba​lona.
Tenpoderwałsięnaglenaprostenogiiteżryknął
śmiechem,pokazującpalcemwskazującym
nazdumionychkolegów,którzydalisięnabraćnataki
pro​stynu​mer.
Alejazda!zawołał.Aledaliściesięzrobić!Przecież
nicminiejest!
PierwszyocknąłsięMichał.DopadłdoSeweryna
izła​pałgozara​miona.
Tykretynie!wrzasnął.Myśleliśmy,żenaprawdę
cościsięstało!
Krzy​siek,zre​zy​gno​wany,ode​tchnąłgłę​boko.
Ha,ha,ha...stwierdziłkwaśno.Alesię
uśmia​li​śmy...
Dziewczyny,którechybanajbardziejprzestraszyłysię
ca​łejsy​tu​acji,niekryłyobu​rze​nia:
Kurwa!Pogięłowasdoreszty?!Elizazaklęła,
coprzydarzałosięjejniezwyklerzadko.Chcecie,żeby
ktośtunaza​wałprzezwaspadł?De​bile!
Podłuższejchwilipotwornenapięciezeszłojuż
zewszyst​kichipo​woliwra​ca​li​śmydoży​wych.
Nodobrastwierdziłemzniesmaczony.
Good
joke
.Alejużnieróbcietakichnumerów,dobrze?
Popatrzyłem,jakmisięwydawało,bardzosurowo
naobojenaszychprzyjaciół,całyczaszadowolonych
zdoskonałegodowcipu,któryudałosięimprzedchwilą
wykręcić.Swojądrogąmruknąłemjużtrochęmniej
surowodobrzyzwasaktorzy.Możepowinniściepójść
doAkademiiTeatralnej,anienaekonomię?Długo
tre​no​wa​li​ścietennu​mer?
MartaotrzepałaSewerynowiplecyzpiachuiliści,które