Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Śnieg,ogieńikrew
Heilsberg.Generałobdarzyłprzewodnikasrebrnąmonetą,
poczymKarludałsięwdrogępowrotnądoSperwaten.
Timofiejnadalczułwnozdrzachjedyniechłódisłabo
uchwytnyzapachziemiizetlałegosuchegoigliwia.Tylko
ptakówbyłoniecowięcej,niżpoprzedniopozakrukami
kilkakrotniepojawiłysięgileisikorki,nakrótkąchwilęprze-
rywającstrasznąciszęswymradosnympopiskiwaniem.Ich
czerwoneiżółtebrzuszkiładniekontrastowałyzponurym
lasem,wktórymdominowałyczerńiciemnybrązgałęzi,
mrocznazieleńigliwiaibielśniegu.Wiatrporuszałlekkoga-
łęziamidrzewikrzewów.Kiedyprzynosiłkolejnąchmurę,
śniegwirowałwpowietrzu,zacierającwyraźnyobrazoto-
czenia.Koronywysokichświerkówisosenwydawaływtedy
stłumiony,głuchyszum.WpewnymmomencieFiedotmoc-
niejpociągnąłnosemipowiedziałdoTimofieja:
Gospodinunterofcer,wydajemisię,żeczujęzapach
dymu.Jakbygdzieśzprzodu…
Timofiejjednaknadalczułtylkotesamemartwe,zimo-
wezapachylasu.
Janiczegonieczuję.Zresztązobaczymy,możerzeczy-
wiściecośzdalekadonaschwilamiwiatrzanosi?Gdzieś
tamwsie,jestzima,ludziepaląogieńnakuchni,grzeją
się,gotująstrawę…Próbująjakośnormalnieżyć…
Wtejchwiliupadłamunaśniegrękawicazdwomapal-
cami,którejużywanieregulamindopuszczałpodczasmro-
zów.Timofiejschyliłsiępodnogii,prostującsięułowił
delikatną,ledwiewyczuwalnąwońdymu.Awięcjednak!
Fiedotsięniemylił,gdzieśzprzodupłonąłogień.Jużtakże
innitowyczuli,Timofiejzobaczyłjakgenerałżywodys-
kutujezesztabowcami,pokazującprzedsiebie.Unteroficer
ułowiłuchemczęśćrozmowy.MówiłmajorBiełagin:
Taktoczno,waszebłagorodje,kozacyidąprzodem,gdyby
cośnamgroziło,jużbyśmyotymwiedzieli!Niemapowo-
dudoobaw.
44