Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Śnieg,ogieńikrew
Któryoficerdowodzitymoddziałem?
SotnikMołokow,waszebłagorodje.Todobry,odpowie-
dzialnyoficer.Znasięnazwiadowczejrobocieidyscyplinę
trzymajaknależy.Właśniedlategojemupowierzyłemnad-
zórnadczołowągrupąkozaków.Żebyniebyłoprzykrych
niespodzianek.Todzikiestepowewilki,muszączućnad
sobąsolidnybat!
Tak,tak,oczywiście…Jednakwolałbymjużsamzoba-
czyćisięupewnić,żetozwykłydymzkomina.Mamdziw-
niezłeprzeczucia.
Tendzieńrzeczywiściedziwny,waszebłagorodje.
Choćbytennieszczęsnyszaleniec…Alepoczymśtakim
każdyznasmógłbyoszaleć.
Kolumnawyszławreszciezlasuzwartąmasą.Popra-
wejstroniedrogirozpościerałasiępłaskapowierzchniana
wpółzamarzniętegobagna,polewejdośćwysoki,stro-
mystokzaśnieżonegowzgórza.Ujegostópznajdowało
sięoddaloneodwsi,samotneobejściechłopskie.Araczej
to,coponimpozostało.Ścianydomuizabudowańgospo-
darczychwłaśniekończyłysiędopalać,ogieńwciążhuczał
groźnie,buzującepłomienieniepozwalałypodejśćbliżej,
niżnadwadzieściakroków.NarozkazWarneckakolumna
przystanęłanadrodze.MajorBiełaginwskazałgenerało-
wiosobliwywidok:obokpłonącychzabudowańpaliłsię
jeszczestoszbelekikawałkówpłotuaprzynimstałpo-
sępny,zwalistykozak,któregooczyzakrywaławłochata
papacha.Doskonalezatowidocznabyłaświeża,nabiegła
krwiąpręga,biegnącanaukosprzezcałątwarz.Zdrogi
widaćbyłojeszczecośwpobliżustosuleżałyoboksiebie
trzytrupy.Pierwszaodlewejprawiezupełnienagakobie-
tazpoderżniętymgardłem,którejprzyrodzenieledwieza-
krywałaporwananocnakoszula.Miałapięknejasnewłosy,
zmierzwioneirozsypanenazakrwawionymśniegu.Obok
niejmężczyznawlnianejkoszuli,sukiennychspodniach
45