Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AnetaRzepka:SonataomarzeniachRW2010
Marcinwszedłdokuchni,bezsłowausiadłprzystoleiuniósłdoustszklankęz
zimnymjużnaparemziołowym.Byłspokojny,naupartegomożnabynawet
powiedzieć,żebyłzadowolony.
–Płacze?–zapytałaNatalia.
–Kiedywychodziłemzjejpokoju,jużniepłakała–odparł,kątemoka
spoglądającnadrzwi.
–Pójdędoniej.
–Najpierwsamasięuspokój,bowciążjesteśroztrzęsiona.
–Tonic,przecież…
–Ciii…–Marcinpołożyłpalecnaustach.Wprzedpokojurozległsiętupotnóg,
achwilępóźniejwdrzwiachkuchnistanęłaIza.Byławyraźniesmutna,ale
faktycznieniepłakała.Podbiegładomatkiiprzylgnęłagorącymiwargamidojejręki.
–Przepraszam,mamusiu–powiedziałdrżącymgłosem.–Obiecuję,żejuż
nigdywięcejniebędzieszsięzamniewstydziła.Wszystkozwrócę,wszystko
naprawię,zobaczysz.Oddzisiajbędęnajlepszącórkąnaświecie.
–Jużdobrze,dziecko–powiedziała,czuległaszczącdziewczynępogłowie.–
Chodźtutaj,spokojnie.
Izaoplotłaramionamiszyjęmatkiiprzytuliłatwarzdojejpoliczka.
–Niejestemzepsuta–szepnęła.
–Oczywiście,żeniejesteś–odparłastanowczoNatalia,zanurzającpalcewe
włosachdziewczyny.–JesteśmojaIzunia.Kochamciębardzo,wiesz?Tyjesteś
dobredziecko,tylkosiętroszkępogubiłaś.
–Jesteśnajlepsząmamąnaświecie.
Długosiętakjeszczeprzytulałyipocieszały.Marcinsiedziałzbokuipatrzyłna
swojedwiekobietki,naswojedwaszczęścia.Oj,smutnebyłobyjegożyciebeznich!
Kochałje.Taknajzwyczajniejwświecie.Ibyłomuznimidobrze.
17