Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wtychokolicachludziesięnieprzeprowadzają.
Zaparkowałamprzedparterowymdomkiemzcegły.
RodziceWyatta,pstwoThompsonowie,mielifirmę,
którazajmowałasięarchitekturąkrajobrazu.Eden
GreenczyliZielonyEden.Nieźleimsiępowodziło.
Wiedziałamotym,boprzedwypadkiemMimi
pracowałajakokasjerkawbankuWayoataCredit
Unioniuwielbiałarozmawiocudzychpieniądzach.
Otym,ktomailenakoncie,jakiemadługialbootym,
żewcaleichniema.Uwielbiałabyćbliskopieniędzy,
nawetjeśliniechodziłoojejdolary.
Domniebyłtakidealny,jakzapamiętałam.
Nakwietnikuniebyłoroślin,trawabyłaprzydługa,
anapodjeździemiędzySUV-emasrebrnympikapem
leżałyporozwalaneroweryizabawki.Imnóstwo
rysunkówkredą.Drewnianewejściezwieńczone
półkolistymdaszkiemzniknęło.Niewyglądało
tonawzorcowydomarchitektakrajobrazu.
Wokniedojrzałammałegochłopca.Miałtakjasne
włosy,żewyglądałprawiejakduch.Pokazywałmnie
palcem.Firanazajegoplecamizafalowałaiwynurzyła
sięzzaniejdziewczynka.Miałatakiesamewłosy.
Widziałam,żekrzyczałacośprzezramię.Wtedykolejna
małablondgłówkapojawiłasięwoknie.Ijeszcze
jedna.
Dostrzegłamtablicęznapisem:
DZIENNAPRZECHOWALNIADLANAJMŁODSZYCH
SKARBÓW
AwięcThompsonowieswyprowadzili.Kiedy
zawróciłamiruszyłamwstronęsamochodu,drzwi