Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bopojedziemynachwilędomojejpracy–powiedział,nibysię
uśmiechając,alewyczułamwjegogłosiezakłopotanie.–Olivia,
postarajsięnieanalizowaćzabardzo,botoniczegoniezmieni.
Wyszłazciebieciemnastronaniedlatego,żechciałaśkogoś
skrzywdzić,tylkopostanowiłaśpomóckomuś,kogopokochałaś.Nie
mawtymniczegodziwnegoanizłego.Nawetniewiesz,ile
towszystkodlamnieznaczy–ciągnął,starającsięusprawiedliwić
mojezachowanie,dlaktóregoniepowinnobyćżadnejtaryfyulgowej.
Oczywiściekiedyrozumprzesłaniająuczucia,zdolnijesteśmydowielu
szalonychrzeczy,alemojezachowaniebyłoniezgodnezprawemion,
jakopracowniksłużbmundurowych,tymbardziejmiałtegopełną
świadomość.
Westchnąłgłośno,jakbyczytającwmoichmyślach,iskręcił
zgłównejdroginahotelowyparking.
–Niechcę,żebyśbyłbandytą,niechcę,żebyśbyłpolicjantem…
Bądźwkońcusobą,takżebymwiedziała,kogopokochałam,Simone
–powiedziałam,czując,jakpopoliczkuspływamiłza.Otarłam
jąpośpiesznieizdecydowanymruchemzłapałamzaklamkę
wdrzwiach,żebyjaknajszybciejwysiąśćzsamochodu.–Muszęsię
napić–dodałampodnosem,dochodzącdowniosku,żemożealkohol
trochęmnierozluźni.
Toonostatniostałsięmoimjedynymprawdziwym
sprzymierzeńcem.Kompletnieobłudnyminajbardziejiluzorycznym
zewszystkichmożliwychsojuszników,alepomagał.Przynajmniej
nakrótkoprzedtym,jakchwilępóźniejpakowałmniewkłopoty.
MożegdybymwykazywałasięweWłoszechwiększą
wstrzemięźliwościąirzadziejwidziałaświatprzezpryzmatwlewanych
wsiebiekolejnychkieliszkówalkoholu,nicztego,cosięwydarzyło,
niemiałobymiejsca?CodojednegoSimonemiałrację:przeszłościnie
sposóbzmienić.Bezwzględunato,jakabyła,pozostawało
mijązaakceptować.