Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
TegorankaAdolfwyszedłwcześniej.Miałpewność,
żeWolnikskrywawzanadrzujakieśrewelacje.Jadąc
tramwajemdoŚwiętochłowic,całyczasmyślał,
cotakiegoodkryłdoktor,copominiętowraporcie.Komu
zależało,abyteinformacjenieujrzałyświatładziennego?
Izjakiegopowodu?
Budynekświętochłowickiegoszpitalastał
nawzniesieniunadmiejscowąrzekąRawą.Ztyłu
nadużejpłaskiejprzestrzenirozciągałsięStaryCmentarz.
Gabinetdoktoraznajdowałsięzaprosektoriuminiewielką
kostnicą.Radcaprzeszedłprzezzimneszpitalnekorytarze
inieśmiałozapukałdomasywnychdrzwigabinetu
Wolnika.
Proszęusłyszałstanowczy,aczspokojnymęski
głos.
Niepewnymruchemnacisnąłklamkęiwszedł
doniewielkiego,chłodnegownętrza,wktórymstałydwa
brązoweskórzanefotele,niskistółwstyluartdéco,
biurkoiregałnafachowąliteraturęmedyczną.Wjednym
zfoteliwnonszalanckiejpoziezfiliżankąkawywręku
siedziałniewysokikrępymężczyzna.
Witajcie,Jendrysku.Wstałipodałgościowirękę.
Cowasdomniesprowadza?
Witajciedoktorze.SprawaSalzmanna.Adolf
postanowiłodrazuprzejśćdosedna.
SłyszącnazwiskoSalzmann,Wolnikzmieszałsię
isięgnąłpoleżącąnabiurkupaczkęcygarCoronas.
Zapalicie?zapytał,wyciągającjednodlasiebie.
Chętnie.Adolfpoczęstowałsięiciągnąłdalej.