Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŚlużyński
RW2010
Sprzedawcymarzeń
Dobrawarknąłbezzwiązkuizłapałzaramiona,odsuwającnabok.
Gurumnieszuka,więcżadneprzeprosinyniepomogą,bojaksięspóźnię,tomijaja
urwie.Atyco,dopracy?Nowaakunta?
Nowakto?Zamrugałapowiekami.
Akunta.Accountznaczysię.
Chciałam,alesięniezałapałam.Dziewczynauśmiechnęłasiękwaśno.
Aleprzynajmniejrymyciwychodząpocieszyłją.
Chybachciałcośdodać,alewtedyzgóryrozległsięrozpaczliwykrzyk:
Maniek,gdzietyjesteś,jakciebieniema?!
Obydwojejaknakomendęspojrzeliwgórę.Piętrowyżejzzaporęczywychylał
siętensamrozczochranyświrzwąsikiem,którywąchałkawę,zamiastpić.
WielkoludspuściłgłowęimrugnąłdoEmilii.
Muszęlecieć.Powodzenia.Idozobaczeniawlepszychczasach.
Tymańskiznowugopogonił:
Maniek,nierwijpanieneknaschodach,żonęmasz!Ruchy!Dawajnagórę,
migusiem,zanimmimózgpierdolnie.Iteżweź.WskazałbrodąnaEmilię.
NiedźwiedziowatyMańkiem,któryzdążyłsięjużpożegnaćzdziewczyną,zła-
pałzaramię,okręcił,zmieniająckierunekmarszruty,ipopchnąłlekkowgórę.Idąc
tużzanią,szepnąłjejprostodoucha:
Younevercantell...Niewiem,czybędąlepsze,alenapewnociekawsze.
Wedwojeweszlidoolbrzymiegopomieszczenianadrugimpiętrzekamienicy.Wszę-
dzienablatachstały,pozorniebezładu,komputery,napodłodzewalałysiępapiery,
wydrukigrafikirysunków,kolorowefolie,atakżekredkiiołówki.Wyglądałotujak
poprzejściumałejtrąbypowietrznejwrażeniepotęgowałfakt,żenaśrodkupokoju
pozostałowolnemiejsce,wkształcienieregularnegookręgu.Wcentrumodgruzowa-
nejpodłogistałMaciekTymański.
15