Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŚlużyński
RW2010
Sprzedawcymarzeń
–Dobra–warknąłbezzwiązkuizłapałjązaramiona,odsuwającnabok.
–Gurumnieszuka,więcżadneprzeprosinyniepomogą,bojaksięspóźnię,tomijaja
urwie.Atyco,dopracy?Nowaakunta?
–Nowakto?–Zamrugałapowiekami.
–Akunta.Accountznaczysię.
–Chciałam,alesięniezałapałam.–Dziewczynauśmiechnęłasiękwaśno.
–Aleprzynajmniejrymyciwychodzą–pocieszyłją.
Chybachciałcośdodać,alewtedyzgóryrozległsięrozpaczliwykrzyk:
–Maniek,gdzietyjesteś,jakciebieniema?!
Obydwojejaknakomendęspojrzeliwgórę.Piętrowyżejzzaporęczywychylał
siętensamrozczochranyświrzwąsikiem,którywąchałkawę,zamiastjąpić.
WielkoludspuściłgłowęimrugnąłdoEmilii.
–Muszęlecieć.Powodzenia.Idozobaczeniawlepszychczasach.
Tymańskiznowugopogonił:
–Maniek,nierwijpanieneknaschodach,żonęmasz!Ruchy!Dawajnagórę,
migusiem,zanimmimózgpierdolnie.Ijąteżweź.–WskazałbrodąnaEmilię.
NiedźwiedziowatyMańkiem,któryzdążyłsięjużpożegnaćzdziewczyną,zła-
pałjązaramię,okręcił,zmieniająckierunekmarszruty,ipopchnąłlekkowgórę.Idąc
tużzanią,szepnąłjejprostodoucha:
–Younevercantell...Niewiem,czybędąlepsze,alenapewnociekawsze.
Wedwojeweszlidoolbrzymiegopomieszczenianadrugimpiętrzekamienicy.Wszę-
dzienablatachstały,pozorniebezładu,komputery,napodłodzewalałysiępapiery,
wydrukigrafikirysunków,kolorowefolie,atakżekredkiiołówki.Wyglądałotujak
poprzejściumałejtrąbypowietrznej–wrażeniepotęgowałfakt,żenaśrodkupokoju
pozostałowolnemiejsce,wkształcienieregularnegookręgu.Wcentrumodgruzowa-
nejpodłogistałMaciekTymański.
15