Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieszkodzi,jesttutajpowiedziałacichoiwyjęła
ztorbyznicze.Wiecie,mamjakiśniepokójwsobie…
Czujęsiętak,jakbymstałanadogromnąprzepaścią…
Towszystkowydajemisiętakienierealne.Zjednej
stronywiem,żebabciazdziadkiemniemoglipostąpić
inaczej,zdrugiejzaśnarastawemniejakiśbunt.Tamała
istotka,którątupogrzebano,topowinnambyćja.Magda
powinnażyć,cieszyćsięmiłościąswoichrodziców…
Ależytupochowanazobcąkobietą.Tookropne…
okropnerozpłakałasię.
Dajspokój,niepłacz.Możeźlezrobiłyśmy,
przychodząctu…możetozawcześnie.
Nie,Soniuodparła,wycierającłzy.Chciałam
tubyć.Tylkototaknaglenamniespadło…Jestem
skołowana.Niemyślałam,żedziadkowiepochowali
todzieckowjednymgrobiezmojąmatką.
Zważywszynacałąsytuację,mogłyśmysiętego
spodziewać.Comogliinnegozrobić?Naturalnebyło,
żematkależywjednejmogilezcóreczką.
Adawestchnęła.
Notak,Aniu.Jakzwyklemaszrację.Niebardzomieli
wyjście…przytaknęła.Chodźmyjuż.Niedługozrobisię
ciemno,ajeszczemamyodwiedzićViolett.
Domstaregomłynarzastałnieopodalcmentarza,więc
jużpodziesięciuminutachbyłynamiejscu.Adabyła
zaskoczona.Pamiętałatendom,zdziurawymdachem,
powybijanymiszybamiizarośniętymchwastami
ogrodem.Niebyłoogrodzenia,adookoławalałysię
śmieci…Oczywiściejejiokolicznymdzieciakomwogóle