Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
abyściezwracałysiędomniepoimieniu.No,niestójcie
tak…wchodźcie.–Naprogupowitałjepięknybiałykot
znieziemskoświecącymizielonymioczami.–ToAlbin,
mójwiernyprzyjaciel–powiedziałagospodynidomu,
układającdrewnianeszczapyprzykominku.–Pewnie
jesteścieniecozdziwione.Spodziewałyściesięraczej,
żetakaosobajakjabędziemiałazłowrogiegoczarnego
kocura?
–Prawdępowiedziawszy,myślałam,żeoprócz
czarnegokocurapowitanasjeszczegadającykruk
–odparłAdapółżartem,półserio.
–O,takigadającytobymisięprzydał.Miałabym
zkimrozmawiaćwdługiezimowewieczory…No,
siadajciedziewczęta.Przygotowałammałypoczęstunek.
Usiadływwygodnychfotelach.Adabyłazdziwiona,
widzącmałystoliknakrytynaczteryosoby.
–Skądwiedziałaś,żeakuratdzisiajsiętuzjawimy?
–spytała.
–Nocóż…Muszęsięprzyznać,żeniewiedziałam…
Alemójsąsiadwidziałwasnacmentarzu,atobliskoode
mnie,więcpomyślałam,żeskorojużtujesteście,
towpadniecie…Noizgadłam.Bardzosięcieszę…Lubicie
jaśminowąherbatę?
–Tak–odpowiedziałyrównocześnie.
–Mamjeszczekanapeczkiiwspaniałąszarlotkę…
Przepismojejświętejpamięcibabci.Gwarantuję,żejest
pyszna.Zarazwszystkoprzyniosę.–Topowiedziawszy,
Violettwyszładokuchni.
Podjejnieobecnośćkobietyuważnierozglądałysię