Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–wyznała,wiedząc,żewłaśnieztegopowoduwszyscy
uznalijejwizjezaefekttraumypowypadkowejalbo
zwyczajnejhisterii.
–Twójduchsięujawnił,bowie,żestądnieodejdę,
dopókionniezniknie–oznajmił.
–Jakto?Przecieżjeszczeniezawarliśmyżadnej
umowy.
Starkposłałjejrozbrajającyuśmiech.Wcalenie
wyglądałnadziwaka,ocogopodejrzewała
poprzeczytaniuartykułu.Byłzwyczajnym,dość
przystojnymfacetemomiłymuśmiechu.Nawetjeśli
jeździłpółciężarówką,nosiłdżinsyitraperki.Jedyne,
cogowyróżniało,toniesamowiteoczy.Wydawałosię,
żewidzączłowiekanawylot,aichniespotykanybłękit
hipnotyzował.
–Aledojdziemydoporozumienia–powiedział
spokojnie.
–Skądtapewność?
–Przecieżwkońcujestemmedium–oznajmił.
–Zatemodeślepangojużdziś?Teraz?–zapytała
znagłąnadzieją.
–Raczejnie.Towymagawięcejczasu.
–Więczamierzapanzostaćumnie?–spytała
zmieszana.
–Tylkotakbędęmiałszansęwykonaćzadanie
–przytaknął.–Najpierwmuszęodkryć,cogotu
zatrzymuje.Potemmożeodejdzie,copowinienbył
zrobićjużroktemu.
Zacisnęładłoniewpięści.
–Ontwierdzi,żemniekocha–szepnęła.
–Nienależędoromantyków,paniGarner,alewiem,