Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kilkakolejnych,szybszychskrzypnięć,szurnięciebuta
napodeście,czyjśoddechnaszyiimuśnięciedłonią
pośladka.Niemiałprawaoddychać,niemógłjej
dotknąć,ajednakwciążtorobił.Zadrżała.
Odejdź!Wynośsię!Przepadnij!krzyczała
wdesperacji.
Wkońcuodwróciłasię,alezauważyłajedyniejego
niknącąsylwetkęizaryszłośliwegouśmiechu.
OstatnioTonybyłwszędzietam,gdziesięznajdowała.
Mirandaopuściłarodzinnydomwnadziei,żeumknie
prześladowaniom.Niestety,tosięnieudało.Sześć
miesięcyspędziłanakolejnychprzeprowadzkach,
mającnadzieję,żewkońcumuucieknie,ale
gdziekolwieksięudawała,jużnaniączekał.
Tonyupierałsię,żekocha.Jednakgdybynaprawdę
munaniejzależało,przestałbydręczyć.
Policjaniemogłatupomóc.Jużdawnowspółczucie
zastąpilipodejrzeniem,żepostradałazmysły.Może
mająrację,pomyślała.
Tonybyłduchem.Zabiłagorokwcześniej.
JohnStarkwyszedłzeswojegopokojuizmarszczył
brwi.
Cotojest,udiabła!
JegosekretarkaClaudia,niezastąpionaosobista
asystentka,jaklubiłaosobiemówić,posłała
mupromiennyuśmiech.
Cozciebiezamediumprychnęła.Tokwiaty.
Gdybyśczęściejwychodziłzbiura,wiedziałbyśotym
oznajmiłazaczepnie.PrzysłalijeThorntonowie.
śliczne,prawda?