Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zagryzłausta,jakbysięzastanawiała.WjejzachowaniuJanusz
dostrzegłpozęniecoznudzonejkobiety.
–Wdomu–odrzekłaniechętnie,moszczącsięstaranniejnasie-
dzeniu.Popatrzyławlustrozabareminiemaldorosłymruchem
poprawiławłosy.
–Bezopiekiciępuściła?
–Zawszesamajeżdżę–zapewniłazprzesadnymwzruszeniem
ramioniurwała,jakbychcączamknąćtemat.
Grażynkiniepuszczalisamej.Wtymwieku?Nigdy!Idącna
uczelnię,odprowadzałjądoprzedszkola,trzymającciepłąrączkę
małejwswojejdłoni.Dwadzieściaminutpiechotą,czasemrozma-
wiali,częściejmyślałjużozajęciach,studentach,szefowejikiedyś
taksięzagapił,żeminęliprzedszkoleidoszlinawydział.Gababyła
zamała,żebymuzwrócićuwagę;prowadziłją,toszła.Dopiero
popychającciężkiestalowedrzwi,zdziwiłsię,żezarękętrzyma
dziecko.
Napalcudziewczynkizłociłsiętandetnypierścionek.Polakie-
rowanenaróżowopaznokcie,wystrzępionepobrzegachiniezbyt
czyste,innymrazemiukogośinnegosprawiłybyodstręczające
wrażenie.Alenieuniej.Januszuśmiechnąłsię,czującnagłyprzy-
pływzainteresowaniarozmową.
–Jakmasznaimię?
–Alusiu,jakmożesz!Wszyscycięszukamy!–Zaczerwieniona
zoburzenia,amożeodświeżejopaleniznyblondynkaowzroku
krótkowidzazlustrowałaJanuszapodejrzliwie.Zlękiem,leczsta-
nowczochwyciładziewczynkęzaprzegubiodwróciładosiebie;
zdrętwiałą,stawiającąopór.–Uciekanam,ciągleucieka!–Jakby
obrażonausprawiedliwiłasię,niepatrzącwjegostronę.–Niekaż-
dedzieckokwalifikują–dodała.–Dużoinnychbychciałopoje-
chaćnakolonieTepede.
–Mówiła,żeczekanatatę–bąknąłzdezorientowany.
–onaniemaojca,proszępana!No,idziemy!–Wysokouniosła
dłońdzieckaisterowałaniąwgęstwinieludzi.
–Dozobaczenia–zdążyłapowiedziećAlusia,zanimobieznikły
wtłumiewypełniającymhalęprzylotów.
8