Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Drabinastoibezpośrednioprzeddrzwiami,więcprzewracasię,
ajaląduję,wymachującniezdarnierękami,wparzebardzosilnych
ramion.
Teramionanależądomężczyznyonajbardziejniebieskich
oczach,jakiekiedykolwiekwidziałam.
–TymusiszbyćMeg–mówiszorstko,ajegogłosjest
połączeniemgładkiegokarmeluiprzydymionegobarujazzowego
iprzenikaprzezidealneusta,podczasgdyonwciążtrzymamnie
wramionach,przyciśniętądociepłejpotężnejklatkipiersiowej.–Czy
zdajeszsobiesprawę,żeniemasznasobieubrania?
Stawiamnienanogi,ajastaramsięodzyskaćrozum,jeszcze
mocniejzawiązującpasekszlafroka.
–Tak,zdajęsobiesprawę.Jesteślokatorem?–pytam,
zastanawiającsię,czyliczęnato,żejest,czyraczej,żeniejest.
Śmiejesię.
–Nie.Obawiamsię,żejestemtrochęmłodszyniżtwoja
docelowagrupademograficzna.JestemLogan.Twojazłotarączka.
Dopieroterazdostrzegampasznarzędziaminajegoszczupłych
biodrach.OmójBoże,Meghan,cowcie
biewstą
piło?
–Yyy…Eeee…Cześć!Przepraszam,jeślibyłamtrochę
szorstka…przeztelefon.Tomójpierwszydzieńtutajiwyglądanato,
żenicniedziała.
–Niemartwsię–mówiuspokajająco.–Działa.Maszbojler,
któryjestnaostatnichnogach,aletwójtataijapomagamy
mukuśtykaćodkilkulat.Możemysprawić,żewytrzymakilka
miesięcydłużej.Awwindziepewnieznowuzepsułsięwyłącznik.
–Znowu?–uginająmisiękolanainiewiem,czytozasprawą
tegopięknegokompetentnegomężczyzny,którystoiprzedemną,czy
przezto,żeniewszystkojednakjestzepsute.
–Otak.Jegoteżtrzebabędziewymienić.Alejakoś
pokuśtykamydoprzodu.
–Wyglądanato,żesporokuśtykamy–podsumowuję,aonsię
śmieje.
–Tak.Twójtatabyłbardzowyrozumiały,jeślichodzioczynsz
niektórychlokatorów.Emeryturyniesątakwysokiejakkiedyś,
aniektórzyznich…Cóż,jestimciężko.Aonnicniemówił,kiedy
płacilizopóźnieniem.
–Pasujetodoniego–mówięcierpko.Znowusięuśmiecha.
–Wieleotobiesłyszałem–mówi.–Iztego,copamiętam,nie
przepadaszzazimnymiprysznicami.Zajmęsięnajpierwtym,apotem