Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
PomimotrzaskającychmrozówżyciepowróciłodoKaprawegoGryfa
niedługopotym,jakVitalisdałsięprzekonać,żewnaszychlasachnie
majużaniśladuniedobitkówzarmiiksięciaFryderyka.
Starykapłanbowiem,którydługoniemógłdojśćdosiebie
pozabójstwienieszczęsnegoojczulkaRumianka,stałsięmózgiem
wielkiejoperacjirozbijaniaiwyłapywaniaFryderykowychmaruderów.
Jegotropicieleprzemierzaliboryitrzęsawiskawposzukiwaniuśladów
ponajeźdźcach,agdynanichnatrafiali,kapłanurządzałzasadzkibądź
obławy,któreprzeprowadzałzbudzącązazdrośćskutecznością.
NaszczęściewmiaręupływuczasugniewojcaVitalisastygł.Zajego
namowąchłopiwyzbylisiężądzykrwiipoprostułapalinajeźdźców,
poczymzapędzaliichdościnaniadrzewibudowaniapalisadoraz
strażnicwokółRympału,apóźniejrównieżRżyskaiTaradejki.
NaprośbęVitalisazamknąłempodwojekarczmyiniewpuszczałem
doniejnikogobezpisemnejzgodyzawziętegostaruszka.Zwolniony
zobowiązkówgospodarzaiobrońcyokolicy,mogłemsięzająć
wielomainnymirzeczami,któreniecierpiałyzwłoki.Przede
wszystkimnależałoprzenieśćpodopiecznychDislaizpowrotem
dosierocińca,któryŻychłońzabezpieczyłlicznymiglifami
ochronnymi.Należałospędzićchwilęzdziećmiizadbać,bySara
wreszcieodzyskałapełniędobregonastroju.Należałoprzetkaćkomin,
zwieźćdrewnazlasu,naprawićkawałekdachu,apotemnagotować
bigosu,uzupełnićzapasysmalcu,uwędzićwięcejmięsaisera.
Itowłaśnierobiłem.PrzezmomentinnizajmowalisięDoliną,aja
piekłemchleb,gotowałemzupęrybną,naprawiałemzamki
wdrzwiach,goniłemsięzdzieciakamipozasypanymśniegiemsadzie
ipiłemgrzanewinozSarą.Gospodęwypełniłyapetycznezapachy,
wesołeśmiechy,trzaskaniedrzwiamiitupotwielunóg,cooznaczało
jedno:wróciłanormalność.
Niestety,niedorastałemZwierzakowidojegoniedomytychpiętinie