Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Chłopiecbiegłprzedsiebie,achłodnenocnepowietrze
wdzierałomusiędogardła,wypełniałopłucaiwiązało
oddech.Wszystkiemięśniedrżałyodwysiłku,lecznie
zatrzymywałsięaninamoment,nawetgdyostregałęzie
czarnegobzuraniłygowtwarziodsłonięteramiona.
Musiałbiec,biec,biec.
Odwiecznyzdawałsiębyćtużzanim–perłowobiała
maskawkształciejeleniejczaszki,rozłożysteporoże
porośniętemchemidelikatnymigałązkamibluszczuoraz
smukłe,szybkieciałowygiętewłuk.
Chłopiecwidziałgotylkoraz.
Tenjeden,jedynyraz.
SpomiędzykorondrzewwyłoniłasięDrogaMleczna,
takjasnazpowoduodległychświatełmiasteczka.
Chłopiecnieprzestawałbiec,choćwpółmrokuledwie
widziałwłasnedłonie–nawetgwiazdyniepotrafiły
mupomóc.
Otoczyłygoolszyny,awtedymłodzieniecpotknąłsię
iupadł,ryjącpalcamigłębokiebruzdywmokrej,
bagiennejziemi.Jęknął,gdybiodroeksplodowało
mubólem,przezchwilęniemógłsięruszyć;gardłopaliło
gożywymogniem,niepotrafiłswobodnieodetchnąć,
zupełniejakbyktośusiadłmucałymciężarem
napiersiach.
Byłśmiertelnieprzerażony.
Poczułgorącyoddechnakarku,alegdysięodwrócił,
niczegoniezobaczył–tylkociemnylaspełencieni.