Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słabypomocnikkucharzaokrętowegoprzeobraziłsięwumięśnionego
palacza,którymógłgodzinamistaćuwrótpiekieł,zespieczoną
iosmalonąpyłemwęglowymtwarzą.
–Numerdziewięć,proszępodejść.
Mahmoodzajmujekrzesłoprzedczwartymstanowiskiem.Kładzie
nakolanachkapelusz,podajeswójdowódosobistywszarymkolorze.
Kobietanaprzeciwkojestubranawkostiumzbrązowegotweedu,
ustamaumalowanebordowąszminką,włosyupiętewszerokikok
chronionysiatką.PatrzynaMahmoodaponadkrawędziąokularków
wdrucianychoprawkach.
–Comogędlapanazrobić,panieMattan?–mówi,studiując
dokument.
–Potrzebujęzasiłku,żadnapracaminiepodchodzi.
–Jakąpracęmożepanwykonywać?–pytakobieta,przeciągle
wymawiająckażdesłowo.
–Przykotłach.Wkopalni.
–Zobaczę,czyzostałojeszczecośdowywieszenia.
Przeglądateczkiposwojejstronieprzegrody;jestdobrze
usposobiona,lepiejodczęścipozostałychurzędników,którzyzdająsię
miećdoniegopretensjeniezależnieodtego,czyszukapracy,czy
pobierazasiłek.
–Jesttujednostanowiskowodlewni,aleniesądzę,żebysiępan
nadawał–mówiurzędniczkainiedopowiadareszty.
Mahmoodnapotykajejwzrok,przełykagorzkiuśmiech.
Kobietastemplujejegodokumentwodpowiednichrubrykach,
poczymodliczadwafuntyisześćszylingów.
–Miłegodnia,panieMattan.
–Miłegodnia,proszępani.
Mahmoodwstaje,wkładajednofuntowebanknotydonotesu,wciska
nagłowękapelusziporzucamelancholięGiełdyPracynarzeczjazgotu
izgiełkutoruwyścigowego.
MurawawChepstowładniepodrosła;mżawkawydobywazapach
gruntu,trawyikońskiegołajna.Mahmoodmiałciężkiporaneknatorze