Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
potrafiłaodtworzyćkażdyszczegółtegomiejsca.Szeroką
bryłędomuobłożonegodębowymideskami,otwarte
okna,zktórychwiatrwieczniewywiewałfiranki,
idrewnianąwerandęodstronysaduzkołyszącymisię
kwietnikamiorazkaskadamipnączycałorocznych
truskawek.
Doszładobocznejfurtkiizamknęłazasobą.Stanęła
nachodniku,poczymstarannieominęławzrokiem
posesjęsąsiada.Niebyłototakieproste.Dorodnestare
dębyniepozwalałysięignorować,dominującnad
otoczeniem.Juliazerknęłatylkonachwilęnaich
imponującekorony.Tobyłbłąd.Wzrokbowiemszybko
ześlizgnąłsięzmajestatycznychdrzew,byutknąćwrogu
ogrodu,gdziedyskretnieosłonięteprzedświatemgęstymi
leszczynamikłębiłysięmaliny.Alenietakiezwykłe,
ogrodowe,karnieposadzonewrównychrzędach.Tobył
prawdziwygąszcz,pełentajnychścieżekiukrytych
zakamarków,mieniącysięwsłońcuczerwieniąowoców.
Ichkolorkojarzyłsięzkrwiąigorącąmiłością.
Juliaprzyłożyłakluczykisamochodowedorozpalonego
naglepoliczka.
Niemyślnakazałasobieiskierowałasięszybko
wstronęzaparkowanegoniedalekoauta.Alestanowcze
polecenienanicsięzdało.Wspomnienianapływały
falami,choćwydawałosię,żejużdawnodałyjejspokój.
Nieszczęsnarocznicaznówburzyłapoukładaneżycie.
Tamtegowieczorurodziceteżświętowali.
Juliawzięłagłębokioddechiwreszcieodpędziła
niebezpieczneobrazy.Malinowychruśniaktodlaniejnie
tylkozwrotzwierszaLeśmiana.Doświadczalne
sprawdzanieprawdyzawartejwpoezjiprzezdwojeświeżo
upieczonychmaturzystówsprawiło,żedotejporyJulia
niemogłaspokojniejeśćtychowocówaninawet
spoglądaćwstronęogrodusąsiada.Choćminęłowiele
lat…
MiałLeśmian,skubaniec,racjępomyślałaJulia.
Poezjamówiłaprawdę.To,cowtedyprzeżyła
wrozpalonymsłońcemmalinowymchruśniaku,było