Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
po​cią​gnie.
Amogłamiećkażdego.Zjejurodą,anawetztym
dzieckiem,któremiałazkimśinnym,mogłabyznaleźć
sobieodpowiedniegomłodego,energicznego,
przy​stoj​negofa​ceta,cho​ciażbymnie.
Byłomijejżal,żemusispędzaćczasztymdziadem.
Otym,żespędzaznimczastakżewłóżku,wolałem
wogóleniemyśleć.Czasem,gdypojawiałmisię
wgłowietakiniechcianyobraz,wyobrażałemsobie,
żeonapodczasseksuzBorcuchemzamykaoczyimyśli
okimśprzy​stoj​niej​szym,naprzy​kładomnie.
Niewiemwprawdzie,czywogólemniekojarzyła,
boprzecieżnigdyniezostaliśmysobieprzedstawieni.
Patrzyłemnaniądotądtylkozzaswojegobiurka,kiedy
przychodziłaczasemdofirmy,wporzelunchuirazem
zBor​cu​chemszlinaobiaddore​stau​ra​cji.
Kiedywięczobaczyłemnatejimprezie,najpierw
wtowarzystwieBorcuchaiichznajomych,apóźniej
samą,pomyślałem,żetomojaszansa.Albożetojej
szansa.Albożetoszansadlanasobojga.Właściwienie
wiem,cosobiepomyślałem,bonieprzyglądałemsię
własnymmyślom.Poprostupodszedłemdoniej,gdy
tylkonadarzyłasiękutemuokazja.Możemyślałem,
żeonanatoczeka?Możewyobrażałemsobie,żejestem
niczymtenksiążęnarumaku,którywyrwiezrąk
smoka?Niemampojęcia,comnąwtedypowodowało.
Niebyłemnawetprzecieżpijany,ledwienapoczęte
drugiepiwoniedawałooznakupojenia.Trzymałemsię
pewnieichoćprzezmomentbłysnęłamyśl,żemoże
prezeswtymczasiewróciiniezdążymyuciec,nim
zdzielimniewtwarz,toniebałemsiętakiego
scenariusza.Nawetwidmoewentualnejutratypracynie
byłodlamnieprze​szkodą.
Podszedłemzlekkimuśmiechem.Spojrzałanamnie