Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wymawiałjetata.Jakbyśpiewał.Bardzochciałamrobić
totakładniejakon,więcwkółkopowtarzałamjedną
sylabęitakjużzostało.
WkażdymrazieMaraczejterazotymniemyśli.
Prawdopodobniewtejchwiliwogóleniemyśliomnie
niczegodobrego,tylkożałuje,żezamiastnadziecko
niezdecydowałasięnaprowadzeniedomuzastępczego
dlakotówalboschroniskadladzikichzwierząt.Chyba
byłobyjejłatwiej.
ZatoChronowska,mojanauczycielkapolskiego
ijednocześniedyrektorkaszkoły,wygląda,jakbydoznała
paraliżumięśnitwarzy.Odpiętnastuminut,które
spędziłyśmywjejgabinecie,anirazunamnienie
spojrzała,awspomnętylko,żedotądbyłamjej
ulubienicą.Przymykałaokonawetnato,żeczasem
zamiastrozprawekprzynosiłamnalekcjeopowiadania.
Mówiła,żezaskakujemojaperspektywa,alecóż…tym
razemchybaniejestpodjejwrażeniem.
Gdybytozależałotylkoodemnie,dałabymHeli
szansę…Jawiem,żeogólnietojestdobradziewczyna.
Zdolna.Możewystarczyłybyterapiaijakieśprace
społeczne…mówi,ledwootwierającusta.Alemusi
mniepanizrozumieć.Radarodzicównamnienaciska.
Noiojciectegochłopcajestdziennikarzem.Zagroził,
żeopiszesprawęwmediach,aprzecieżtegonie
chcemy…
Niechcemy…powtarzaMa.
Naprawdęniepozostajeminicinnego.
Albomisięwydaje,albogłosChronowskiejzadrżał.
Dyrektorkaporazpierwszyobdarzamniespojrzeniem.