Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wodpowiedzisłyszęgłośnetrzaśnięciedrzwiami.
Zdenerwowałamją.Uderzyłamwczułypunkt.Trochę
migłupio,więcbezsłowawsiadamdoautaizapinam
pasy.
Naprawdępotrzebujemytylurzeczynawyjazd?
Zerkamdotyłu.Spakowałaścałenaszemieszkanie?
Nigdyniewiadomo,cosięprzyda.Mawzrusza
ramionami.Nawsibywaróżnie.Pozatymmoże
zostaniemydokońcawakacji…
Chybaniepodobamisiętaperspektywa,niechcęjuż
drażnićmatki.Zachowujesięconajmniejdziwnie,ale
możetoefektszoku.Skądmamwiedzieć,jakpowinni
reagowaćludziepośmiercikogośbliskiego.Wczoraj
poinformowałamnietylko,żebabciaRóża,którą
widziałamjakieśpięćrazywżyciu,odeszła.Miałaswoje
lata.Chorowała.Przyszedłjejczas.PotemMazaczęłasię
pakować.
Awłaściwietodlaczegotakrzadkojeździmy
doTurcza?pytam,gdydrogazmiejskiejzamieniasię
wkrajową.
Takjakośwyszło.
Niewielewiemomiejscu,wktórymwychowałasię
Ma.Zawszenazywałajewsią,mimożeTurczjest
wrzeczywistościmałymmiastem.Możeprzyczynąbyło
to,żedombabciRóżystoinasamymkońcuulicy,zanim
rozciągasiępole,apotemjużtylkolas.BoryTucholskie.
Pozatymdomnaprawdęprzypominałwiejskie
gospodarstwo.Byłykury,gęsi,pamiętamnawetkrowę
ikobyłkęwsadzie,przywiązanądostarejśliwy.Zostało