Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
topodobałoimogłamczatowaćgodzinami,żeby
zobaczyćczapkującegonamsołtysaalbozginającego
kolanoproboszcza.
Posadziłamdlamoichrodzicówpodkapliczkąbratki
ifiołki.Alenietylkogrobówimbrakowało,niepozostawili
posobieżadnychpamiątek,żadnychlistów,zdjęćbądź
innychdrobiazgów,któretowarzyszązazwyczaj
ludzkiemużyciu.Wyglądałonato,żebylianiołkami
gołymijakświęcitureccy.Nawetmszyniktzanichnie
zamawiał.Patrysiniedawałotospokoju.
Dziwnetojakośzastanawiałasię.Bojakumarł
dziadek,ileżtobyłoposzufladachróżnychszpargałów,
pocztówek,rachunkówiświętychobrazków!Aileubrań!
Całymitygodniamimamawyciągałazszafatokoszule,
atoswetry,wyciągałaipłakała,przerabiałanatatę,
rozdawałapoludziach…atunic.
Anonicprzyznałababcia,kiedypróbowałam
wypytać,dlaczegorodziceniepozostawiliposobie
żadnychmaterialnychśladów.Nobowidzisz,czasami
bywająwżyciuczłowiekasprawytakbolesne,żelepiej
onichsobienieprzypominać.Porozmawiamyotym,jak
będzieszstarsza.
Nieznosiłam,kiedybabciatakmówiła,nieokreślając
precyzyjnie,wjakimmomencietonastąpi.Zdnia
nadzieńbyłamprzecieżcorazstarsza,nieustannie
przekraczałamkolejneprogidojrzałościizakażdym
razemsądziłam,żenareszciestałamsięwystarczająco
dorosła,żebydowiedziećsięczegośomoichrodzicach,
aletonigdynienastępowało.Chodziłamjużsama
pozakupy,jeździłamroweremdoszkoły,nawet
doBiałegostokuwysłałamniebabciakiedyśautobusem,
alenadecydującąrozmowęwciążjakośnienadchodził
czas.Wkońcuprzestałamnaniączekać.Światpełenbył
innychtajemnic.Najbardziejintrygującedotyczyły
mojegowłasnegociała,którezmieniałosięsamowolnie
zdnianadzień,jakbywogóledomnienienależało.
Tumicośwyrosło,tamsięzaokrągliło,mojekolanastały
sięnaglekościsteispiczaste,biodrazatomiękkie
ipulchne.Nistąd,nizowądokazałosię,żemampiersi.