Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
będziemogłamiećdzieci,przeztajemnydefekt
wbudowiejejciałaniezdołautrzymaćciążyijeślinawet
wniązajdzie,towszystkoskończysięidentyczniejak
teraz.Okazałosięteż,żewprzeszłościmiałajużdwa
takie„epizody”,jaktonazwałzajmującysięniąlekarz,
agdyspytałem,czemumiotymniepowiedziała,
odparła:„Myślałam,żetymrazemsięuda”iwybuchła
spazmatycznympłaczem.Wiedziałem,żebyłatotylko
częśćprawdy,wrzeczywistościbałasię,zupełnie
niepotrzebniezresztą,żemnietoodniejodstraszy,
zniechęci,diabliwiedząco,aleprzecieżniemogłemmieć
doniejztegopowodupretensji.Toprzecieżjazawaliłem,
tomnieniebyłowdomu,gdymniepotrzebowała,
bopiłemwtedywódkęzjejkolegaminapopremierowym
bankiecie.Byćmożeitaknicbymniepomógł,lekarz
wyraźniepowiedział,żeniebyłoszans,aleitakmęczyło
mniepoczuciewinyidusiłapustka,gdyżwszystkieplany
zawaliłysięimojewyobrażeniaoprzyszłości,jaktoja,
tatuś,przytulammałąistotkę,przewijamikarmię,
okazałysięczcząfantazją.Mieszkaniestałosiępuste,
cicheiprzeraźliwiesmutne,rzadkoodzywaliśmysię
dosiebie,każdezosobnatrawiłoswójból.Cowieczór
siadałemwfoteluipiłemwódkęzsokiem
pomarańczowym,podczasgdyKrystynależaławsypialni
zotwartymioczami.Przychodziłemdoniejpogodzinie,
dwóch,kładłemsięobokiprzytulałem.Leżeliśmy
wmilczeniu,wmechanicznymcielesnymsplocie,
odktóregonierobiłosięlżej,abyłotylkoniewygodnie.
któregośdniaKrystynaprzemówiła.„Comyślisz
otym,żebyśmyzaadoptowalidziecko?”,spytała.Aja,
taktodzisiajwidzę,popełniłemchybanajwiększybłąd
wswoimżyciu:powiedziałemodruchowo„nie”.„Czemu”,
dopytywałasię,„przecieżnapewnobędziemyjekochać
jakwłasne”.Wiedziałemotym,niebyłemprymitywem,
któryuważa,żeliczysiętylkoswoje,krewzkrwiikość
zkości,idoskonalezdawałemsobiesprawę,żemiłość
rodzicielskąmożnadaćkażdemudziecku.Amimo
topowtórzyłemjeszczeraz„nie”.Nie,niechcę.
Apowiedziałemtak,bosiębałem.Bałemsię,żedziecko,