Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pojechaliśmycałągrupąbardzochętnie,botobył
dlanaswpewnymsensiesposóbnaprzedłużenie
studenckiegożycia.
K.B.:Rozumiem,żetobyłgłównieczaszabawy,nie
pracy.
M.K.:Rzeczywiście,aczkolwiekrobiliśmyswoje
wteatrze.Trzebapamiętać,żeteatrytakiejakten
katowickizawszemiałystałyzespół,miałyswoje
zwyczaje,swojegwiazdy…Mywnieśliśmydotej
bardzozastałejspołecznościcoś,comiałoznamiona
pewnegofermentu.Wejściesilnego,młodegonurtu
wdodatkujeszczepodopiekąkierownikasceny
budziłopewienniepokójzespołu.
K.B.:Balisię.
M.K.:Tak,troszkętak.Alemybyliśmyradosną
grupą,niegroźną.IrzeczywiścieprofesorGogolewski
byłnaszymaniołemstróżem.Botojestważny
momentwżyciumłodegoczłowiekakiedystartuje,
jeszczepotrzebujeopieki.Ajuższczególnie,kiedy
decydujesięnatakpoważnykrok,jakimjest
opuszczeniestolicy.Myśmybardzoświadomiepodjęli
towyzwanie,aleonowiązałosięzryzykiem
wypadnięciazgłównegonurtu,głównegorynku
pracy.
K.B.:Nowłaśniepomimożedobrzewspomina
pantamtenczas,bardzoszybkowróciłpan
doWarszawy.
M.K.:Wspominamtoświetnie,botobyłmój
początek,akażdypoczątekwspominasiędobrze.Ale
stolicaoferujeabsolwentowiszkołyteatralnejwięcej
możliwościwielescen,telewizję,bliskośćwytwórni
filmowej…Częśćgrupyzostałapodskrzydłami
profesoraGogolewskiego,częśćwróciła.
JaznalazłemswojemiejscewTeatrzeDramatycznym,