Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Podniósłsięzkolan.Rozprostowałplecy.Usłyszał
charakterystycznechrupnięcie.Powtórzyłczynność,
pozbawiającsięcałkowiciestanuodrętwienia
spowodowanegowymuszonąpozycjąciała.Skierował
rękęnaodcineklędźwiowy,abyjeszczemocniejwygiąć
kręgosłup.Wostatniejchwilisiępowstrzymał.Jegodłoń
zatrzymałasiękilkanaściecentymetrówodpopielatego
blezera.Bardzogolubił.Wierzył,żeprzynosi
muszczęście.Zawszewkładałgonaważneinicjatywy,
któremiałyodmienićjegożycie.Takjakdzisiaj.
Dokonywałrzeczynoszącejwsobiewielkiebrzemię.
Odetchnąłzulgą.Gdybynieopamiętałsięnaczas,
zostawiłbynaswetrzerdzaweplamy.Trudne
dowywabienia.Ilerazyjużpróbowałjeusunąć?Brunatne
smugimogącewyrządzićwielekrzywdy.Oczywiście
jemu.Niemógłsobienaniepozwolić.Niepotodoskonalił
swójfachprzezwielelat,żebyterazwszystkozepsuć
przezgłupibólwkrzyżu.Niedałbyzałatwićsięjak
amator.Byłprofesjonalistą.
Wysunąłręcedoprzodu.Niedostrzegłniebieskiego
kolorulateksowychrękawiczek,tylkociemnobrązową,
gęstącieczrozchodzącąsiępocałymśliskimmateriale.
Odpalcówlewejrękidonadgarstka.Uprawejzaś
ściekałaonapojedynczymikroplamizesrebrnegoostrza.
Słyszałtendźwięknajasnychpłytkach,zwielokrotniony
przezechorozchodzącesiępoodpowiednio
przygotowanympomieszczeniu.Uwielbiałwsłuchiwaćsię
wskapującąkrew.Nicgotaknieuspakajałojakwnikający
dokażdejkomórkijegociałaszmerspadającychkropli.
Powolny,odpowiedni,pełenzapowiedzinadchodzącego
końca.Końcabędącegowybawieniempodługiejdrodze