Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŻytowiecki:SZUJERW2010
Powrótdosłużby
Wstałemciężko.Uniosłemrewolwer,celującprostowczerepmaniaka.Dłońmi
drżałaniebałemsię,poprostubrakowałomisiły.Mięśniepulsowałyrytmicznie,
poobijanekościzgrzytliweimprzygrywały.
Chodźtu,kutasiewycedziłem.
Warknął.Nieodpowiedział,alewarknąłjakzwierzę.Irzuciłsięnamnie.Znów
pędziłnatychpołamanychkulasach,podobnydośmiertelnieranionegozwierzęcia.
Dzikiegopsaalbopostrzelonejhieny.Pomyślałem,żetakjakjawtamtejchwili,
musiczućsięktośstojącynaprzeciwkorozpędzonejlokomotywy.
Poczekałem,będzienaprawdębliskoiwypaliłemmuwsamśrodekczoła.
Mózgwyleciałzfragmentamiczaszki,aleitakwalnąłwemniezrozpędudość
mocno,bynaszeciaławgniotłydziuręwstarejścianie.
Pochwiliodrzuciłemtruchłostaregoistanąłemnamiękkichnogach.
Płomienienakanapiesięgałymijużdopasa.Wpomieszczeniubyłojasnojakw
dzień,dziękiczemuzauważyłemotwartedrzwiczkiwmiejscu,gdziewcześniej
znajdowałasięlitaściana.Uderzeniemusiałouruchomićjakąśzapadkę.
Wgłowiearmiagrałamarsza,alezacisnąłemzębyiruszyłemsprawdzić
skrytkę.Pośródupchanychjakszprotywpuszcetrupówodnalazłemto,czego
poszukiwałem:żelaznyprzedmiotdługościprzedramienia.
Wychodziłemjuż,kiedyusłyszałemjękstarca.Niewiarygodne,aleBarnaba
jeszczedychał.Stanąłemnadnim,przyglądającsiędziurzewczaszce,przezktórą
wyrwałemmukawałmózgu.Ogieńrósłimogłemgozostawić...Potym,cozrobił
tymludziom,napewnonatozasługiwał.
Niebyłemjednakpotworem.
Zważyłemwdłoniciężkiprzedmiot,któryzniszczyłżycieszalonegostaruchai
pomyślałemotamtejbrzydkiejdziewczyniezgrupypomocy...Uniosłemżelastwo
nadgłowę.Uderzyłem.Późniejznowu.Irazjeszcze,staryprzestałoddychać.
przestałwreszciecharczeć.
18