Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ciałowyprowadzonezostaniezkryptyksiężypijarów,
dziśotrzeciej…–zawiesiłgłos,aJóziazaczęłasię
zastanawiać,czymatotraktowaćjakpropozycjęudziału
wtejuroczystości.
Zajejplecami,wgłębiantykwariaturozsiedlisięprzy
biurkupanaWawrzyńcastalibywalcyiprzyjaciele,
KazimierzBartoszewicziMichałBałucki,iwiedliożywioną
dysputęonowychtrendachwliteraturzeisztuce.Choć
padaływniejobcobrzmiącenazwiska–Maeterlincka,
Strindberga,Ibsena,RimbaudaczyVerlaine’a–Józia
wolałaśledzićichprzekomarzanianiżsunąć
zakonduktemżałobnym,nawetnajpiękniejinajokazalej
zorganizowanym.Przyjęłazatemtenieoczywiste
przeprosinyipachnącybukiecik,aleoznajmiła,
żeobowiązkisłużącejniepozwalająjejopuścićmiejsca
pracy.
–Tak,cóż–MarcinMuszynarozłożyłręce,wyraźnie
rozczarowany–zarazpopogrzebiewyjeżdżam
doKrzeszowic…Tak,wracamdopałacuwKrzeszowicach
ipewnoprzezdłuższyczaspanienkiJóziniebędęmógł
odwiedzić…
Wobecbrakuspodziewanejreakcjiskłoniłsięwreszcie
iwyszedł,aJóziamogłaposłuchać,jakMichałBałucki
zwerwąopowiada:
–Pamiętam,żeprzedtrzydziestulaty,kiedybyłem
ciężkochory,danomiposługaczkę,starąwiedźmę,która
mniebawiłaopowiadaniemoumierającychwszpitalach,
oróżnychchorobach,awreszcieoprzypuszczalnem
rozwijaniusięismutnychnastępstwachmojejchoroby.
Cozrobiłem?Pierwszegokolegę,któryprzyszedłmnie
odwiedzić,poprosiłem,abybabęwyrzuciłzadrzwi!
–Idobrześzrobił–mruknąłpanWawrzyniec.
–Spytamsię,jakajestróżnicamiędzytąbabą