Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pośpiesznie.Teraz,słuchałemznatężeniem,dokądsięskieruje.
Ztrudemłowiłemodgłoskroków,przytłumionyprzezpuszystydywan,
zaściełającykorytarz.Wszedłnaschody,wiodącenapierwszepiętro.
Podiabłaudawałsiętam,zachowująctyleostrożności?
Przeczekałemchwilę,późniejcichowysunąłemsięzmegopokoju.
Gdydobiegłemnapalcachdopoczątkuschodów,baronznajdowałsię
jużnagórze.Ostrożniepocząłemwstępowaćzanim,naszczęście
schodyniezaskrzypiałyanirazu...Kiedyznalazłemsięnapierwszym
piętrze,Gerczniknąłmizoczu.Wszedłdojednegozpokojów,
ciągnącychsięwzdłużdługiegokorytarza.
Aledoktórego?
Wnetdojrzałemwąziutkiepasemkoświatła.Dotarłembezszmeru
dotajemniczychdrzwi.Dobiegałyztamtądjakieśgłosy.
Jeszczekilkakrokówiprzywarłemokiemdodziurkiodklucza.
—Nadzwyczajnie!—omałoniewyrwałmisięzpiersigłośny
wykrzyknik.
PośrodkumałegopokoikustałGercwswymdziwacznymszlafroku
znieodstępnączerwonączapeczkąnagłowie,anaprzeciwniegopanna
Lili.Spostrzegłem,żechoćbyłaubranawskromnąsukienkę,
natapczanieikrzesłachznajdującychsięwpokoju,leżałopełno
drogichimodnychstrojów:napodłodzezaświdniałszereg
wykwintnych,kosztownychpantofelków.
Nicnierozumiałem.
—Czemuśsiędziśnieprzebrała,Lili?—dobiegłmniezzadrzwi
skrzeczącygłosGerca,któremuusiłowałnadaćjaknajczulsze
brzmienie.—Czemu?Zróbmitęprzyjemność...Przebierzsię
natychmiast...
—Nie!—twardoodparła.—Dośćtejkomedii!—
—Ależ,Lili...
—Powtarzam,dośćtejkomedii!Kupujepannajdroższesuknie
iobuwie,abymstroiłasięprzednimikręciłajaklalkaanaulicękaże
wychodzićwsukienkach,wjakichniepokażesiężadnasłużąca.
—Bo...
—Och!—wykrzyknęławgwałtownymuniesieniu.—Doskonale
rozumiemceltegobłazeństwa.Jestpanomniezazdrosny,boisię,
żebyktonamnieniespojrzał!
Każemipanchodzićwpodartymubraniu,bosądzi,żewten
sposóbodstraszyodemnieludzi.Awieczorami,gdyniktniewidzi
iwszyscyzasną,mamstroićsięwczterechścianachtegopokoikujak
najwytworniejiudawaćdamę!Dlapańskiejprzyjemności...Stanowczo