Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stanąłemprzeddrzwiamipałacyku.
Nacisnąłemdzwonek.
Podługiejchwiliusłyszałemkroki,potemodsuwaniejakichśrygli,
czyzasówekiwreszciedrzwiuchyliłysięlekko,azpozałańcuchów
rozległsięopryskliwygłos:
—Ktotam?
—CzyzastałempanabaronaGerca?—zapytałem.
—Panbaronnieprzyjmujenikogo!
—Mnieprzyjmienapewno—odrzekłemspokojnie—przychodzę
zpoleceniaprezesaMorowskiego.Otolistodniego.
Listzniknąłzadrzwiami,drzwizatrzasnęłysięszybkoipozostałem
samnatarasiepałacyku.
—Trzebapoczekać—pomyślałemsobie.
Upłynęłokilkaminutiniktniezjawiłsięzpowrotem.Jużpocząłem
sięobawiać,czylokajniepodarłwogólelistuniewspominająconim
baronowi,abywtensposóbnajprędzejpozbyćsięintruza,gdyznów
rozległysiękrokiitymrazemdrzwirozwarłysięszeroko.
—Panbaronprosi!
Ledwiestłumiłemradosnywykrzyknik.Udałosię!
Znalazłemsięwewnątrzisłużącyzatrzasnąłdrzwizamną.
Przyjrzałemmusiędoskonale.Byłtowysoki,atletycznie
zbudowanydrab,oponurejtwarzy.Gercumyślniechybazgodził
podobnegozbója,byczućsiębezpieczniepodjegoopieką.
Pozostawiłemwprzedsionkukapelusziwśladzasłużącym
podążyłemprzezszeregzniebywałymprzepychemurządzonych
salonów.Pełnobyłotamkosztownychobrazów,cennychdywanów,
drogichbrązówiporcelany.Samourządzeniepałacykustanowiłojuż
małymajątek.Aletesprzęty,choćniezwyklepiękneidobrane
zesmakiem,małomnieobchodziły.Gdymmijałzluksusemurządzone
pokoje,wmejgłowieświdrowałauporczywamyśl,wktórymznich
właśnieznajdujesięsłynnaskrytka,októrejszefmiwspomniał.
Obawiałemsięjednakzbytniorozglądać.Tymbardziej,żewtejże
chwililokajprzystanąłprzeddrzwiamijednegozpokojówiuchylając
portiery,powtórniewarknął:
—Panbaronprosi!
Wszedłemdoobszernegogabinetu,urządzonegoztakimsamym
przepychem.Zdobiłygociężkie,rzeźbione,staroświeckiemeble,
awgłębizabiurkiem,wogromnymfoteludojrzałemjakąśskuloną
postać.Choćnadworzeczerwcowesłońcezalewałoulice,wgabinecie,
dziękiopuszczonymciemnymstorompanowałpółmrok.