Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeniejestjużmłody.
–Hm!Tawadazwiekiemnieustępuje–zauważyłpanWładimir
zezłowrogąpoufałością.–Alenie!Zatłustypannato.Nigdybypan
takniewyglądał,gdybypanbyłchoćtrochęwrażliwynakobiety.
Powiempanu,wczymrzecz:panjestwałkoń.Jakdawnowyciągapan
odnaspieniądze?
–Odjedenastulat–zabrzmiałaodpowiedźpochwiliposępnego
wahania.–PowierzonomiwLondyniekilkazleceń,gdyjego
ekscelencjabaronStott-Wartenheimbyłjeszczeambasadorem
wParyżu.Potemnaskutekwskazówekjegoekscelencjiosiedliłemsię
wLondynie.JestemAnglikiem.
–PanjestAnglikiem!Coteżpanmówi!Naprawdę?
–Urodziłemsiępoddanymbrytyjskim–rzekłniewzruszeniepan
Verloc.–AleojciecmójbyłFrancuzemistąd…
–Dośćtychwyjaśnień–przerwałtamten.–Więcpanmógłwedług
prawazostaćmarszałkiemFrancjilubposłemdoangielskiego
parlamentu…awówczasbyłbypanistotnieoddałnaszejambasadzie
pewneusługi.
Tenwybrykfantazjiprzywołałcośnakształtsłabegouśmiechu
natwarzVerloca.PanWładimirzachowałniewzruszonąpowagę.
–Ale,jakpowiedziałem,wałkońzpana.Niewyzyskujepan
nasuwającychsięsposobności.ZabaronaStott-Wartenheimawielu
półgłówkówpracowałowtejambasadzie.Zichwinyludzietacyjak
panwyrobilisobiefałszywepojęcieotym,czymjestfundusztajnego
wywiadu.Obowiązekkażemitępomyłkęsprostować:muszępanu
wyjaśnić,czymtajnywywiadniejest.Otóżniejestinstytucją
filantropijną.Wezwałempanaumyślnie,abytopanupowiedzieć.
PanWładimirzauważyłwymuszonezdumienienatwarzyVerloca
iuśmiechnąłsięszyderczo.
–Widzę,żepanmnieświetnierozumie.Zdajesię,żepanjest
wystarczającointeligentnynaswójfach.Czegonamterazpotrzeba,