Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którenikomugadaćgłupstwniepozwoli.
–Panchybarozumiepofrancusku?–zapytał.
PanVerlocpotwierdziłochrypłymgłosem.Całajegotłustapostać
pochylałasiękuprzodowi.Stałnadywaniepośrodkupokoju,
trzymającwjednejręcekapeluszilaskę;drugarękawisiała
bezwładnieuboku.Mruknąłskromniezgłębigardła,żeodbyłsłużbę
wojskowąwartyleriifrancuskiej.NarazpanWładimir,wiedziony
pogardliwąprzekorą,przerzuciłsięnainnyjęzykizacząłmówić
nieskazitelnąangielszczyznąbezśladucudzoziemskiegoakcentu.
–Hm!Tak.Naturalnie.No,zobaczymy.Ilepanuwlepilizato,
żepanwykradłrysunekudoskonalonegozamkatejichnowejarmaty
polowej?
–Pięćlatobostrzonegowięzieniawfortecy–odrzekłpanVerloc
beznajlżejszegoprzejawuuczuć.
–Wyszedłpanobronnąręką–zauważyłpanWładimir.–Idobrze
takpanuzato,żesiępandałnakryć.Acopanaskłoniłodotego
rodzajuroboty?
WodpowiedzirozległsięochrypłygłospanaVerloca,ten
odcodziennegoużytku,mówiącyomłodości,onieszczęsnym
zadurzeniusię…
–Aha!Cherchezlafemme–raczyłprzerwaćpanWładimir,trochę
przystępniejszy,leczbynajmniejnieuprzejmy.Wręczprzeciwnie,jego
łaskawośćmiaławsobiecośokrutnego.–Jakdawnojestpan
nasłużbienaszejambasady?
–JużodczasównieboszczykabaronaStott-Wartenheima–odrzekł
panVerlocstłumionymgłosem,wysuwającwargizesmutkiemnaznak
żaluzazmarłymdyplomatą.Pierwszysekretarzobserwowałspokojnie
gręjegofizjonomii.
–Aha!Jużodczasu…No!Copanpowienaswoje
usprawiedliwienie?–spytałostro.