Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–PowinienpanczcićpamięćbaronaStott-Wartenheima!
–wykrzyknąłnagle.
TwarzVerlocaspoglądającegonadywanwyrażałaposępnąudrękę
iznużenie.
–Pozwolimipanzauważyć–rzekł–żeprzyszedłemtuwezwany
listownymrozkazem.Dotychczaswciągujedenastulatbyłemtutylko
dwarazyioczywiścienigdyojedenastejrano.Niejestrzecząrozsądną
wzywaćmnieotejporze.Agdybymnieprzypadkiemspostrzegli?
Miałbymsięzpyszna.
PanWładimirwzruszyłramionami.
–Przestałbymbyćużyteczny–gorączkowałsięVerloc.
–Tojestpańskasprawa–mruknąłpanWładimirzłagodną
brutalnością.–Gdypanprzestaniebyćużyteczny,przestaniemysię
panemposługiwać.Tak.Natychmiast.Szlus.Zostaniepan…
–Pierwszysekretarzzmarszczyłbrwiiurwał,szukającnależycie
dosadnegookreślenia…rozjaśniłsięnatychmiast,błysnąwszy
wspaniałąbielązębówwkpiącymuśmiechu.–Zostaniepanwylany
–wygarnąłzokrucieństwem.
RazjeszczemusiałVerlocużyćcałejsiływoli,abyzwalczyć
uczucieomdlałościjakbyspływającejponogach,uczucie,które
natchnęłoongijakiegośnieborakadotrafnegookreślenia:„dusza
uciekłamiwpięty”.PanVerloc,świadomtegouczucia,podniósł
odważniegłowę.
PanWładimirzniósłjegotępy,badawczywzrokznajzupełniejszą
pogodą.
–Czegonamterazpotrzeba,tojakiegośkrzepiącegozastrzykudla
konferencjimediolańskiej–rzekłlekko.–Debatynad
międzynarodowąakcjąwcelustłumieniazbrodnipolitycznychnie
doprowadządoniczego.Angliasięociąga.Tenkrajmabzika
napunkciesentymentalnegoszacunkudlaswobodyindywidualnej.