Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rzuciłgranat,któryprzefrunąłponadmuremiwybuchł,
wzbijająctumanykurzu.
Anasi,posyłająckrótkie,precyzyjneserie,parli
doprzodu,konsekwentniezbliżającsiędobudynku.
Pociskiodbijałysięrykoszetemoddrzewibruku.
Ludziekrzyczeli,hukwystrzałówniósłsiędalekoponad
dachemhacjendy.Zdomucochwilawybiegałjeszcze
ktośiwłączałsiędowalki.
Anaszcelnadalsięniepojawiał.
No,dalej,wyłaź!powtarzałemwduchu,kiedy
kolejnymżołnierzemzjednostkispecjalnejszarpnęło.
Trysnęłakrew,żołnierzosunąłsięnaziemię.Ponim
następny,bonaotwartejprzestrzeniprzedhacjendą
trudnosiębyłoukryćprzedwrogiemprzyczajonym
zaniskimmurem.
Kiedyznówjedenznaszychpadł,przymrużyłemoczy.
Ruszsię,gadzino,połknijwreszciehaczyk!
rozjuszonykrzyczałemwduchu.Wiemy,żetamjesteś.
Wyłaź!
Iwreszciestałosię.Kiedyżołnierzezjednostki
specjalnejpokonalimuribylijużwpołowietrawnika,
dachdomueksplodowałiwyłoniłosięzniego
gigantycznecielskopokryteciemnoniebieskimi
łuskami,rozsiewającdookołakawałkidrewna
idachówek.Wyprysnęłowgóręiprzefrunęłonad
zadaszeniemnadfrontowymidrzwiami.Byłogromny.
Dorosły,dojrzałyosobnikowysokościsłoniaitrzyrazy
odniegodłuższy.Zwąskiejczaszkiwyrastałyzagięte
spiralnierogi,szyjaicałygrzbietdonasadypotężnego
ogonapokrytebyłykolcami.Wielkieskórzasteskrzydła
rzucałynaziemięzłowrogicień,kiedynamoment