Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wcaletaknaprawdęniebyłaistotna?PodpytaJoska.Wreszcie,gdy
ostateczniewyczerpałysiętematy,podnieślisię,szurającgłośno
krzesłami.Wychodząc,Jakubspojrzałnaniąporazdrugipodczastego
wieczoru,miałwzroknieprzeniknionyniczymmrożoneszkło.Był
skonsternowanyjakonaczyteżznudzonyizawiedzionydzisiejszym
spotkaniem?CzyMalkawogólemusiępodobała,czyteżniezrobiła
nanimżadnegowrażenia?Nic…Skłoniłsięzatouprzejmie
ipospiesznie,jakbychciałmiećjuż,cotrzeba,zasobą,poczym
wyciągnąłnieprzyjemnielodowatądłoń.Wodruchuprzyzwoitości
powstrzymałasię,byniewytrzećswojejzarazwsukienkę.Wreszcie
zamknęłysięzanimidrzwiipierwszaodezwałasięmatka:
–Ijakmyślisz,Josef,podobasięnaszaMalka?
Tatkopogładziłbrodę,spojrzałnaniątak,jakbysięzastanawiał,czy
nadalponocywstajedzień.
–Niemamwątpliwości.
–TrochędużochceNaftalizaswojepośrednictwo…
–Cóżsiędziwić,stawkajestwysoka.Tozbytpoważnasprawa,aby
zdawaćsięnaprzypadek.Sązresztąjeszczedwiekandydatki.
–Ażdwie?
–Nutak.Cosiędziwić,Finklerowiemająwięcejdostracenia.
„Więcejdostracenia…”–wMalceażsięzagotowało,zerwałasię
izaczęłazbieraćzestołutalerzykiifiliżanki,jakbychciałazatrzeć
śladydzisiejszejwizyty.Tatkowyszedłzaniądokuchni.
–Tonormalnarzecz,Maleczko.–Przyglądałsięjejzdobrocią.
–Małżeństwojestkontraktemnacałeżycie.AwrahamFinklermusi
byćprzekonany,żejegosynzwiążesięzodpowiedniądziewczyną,
któramuzapewniszczęścieorazzdrowedzieci.Alenicsięniemartw,
jestemprzekonany,żetobędzieszty.
Pokiwałaponurogłową,żebyjużsobieposzedł,alekipiaławniej
złość.Szorowaładruciakiemnaczyniaitopiłajewmydlinach
zirytacją.Aniechidziewdiabłytenmrukiwybierasobiegdzie
indziejjakzkoszykajabłek.Bylenieona.Niechciałaobdarowywać
JakubaFinkleraaniszczęściem,anigromadkądzieci.Nikogozresztą
niechciała.Wołałająscena.Czyniktwtymdomutegonierozumiał?!
Wreszcieodłożyładokredensuostatniwytartytalerz,powstrzymując
sięprzytymzewszystkichsił,abycałątąrównąstertąnierąbnąć