Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Szczerzemówiąc,niebierzemypoduwagęosóbponiżejmetra
siedemdziesiątdwa.
KateMossmametrsiedemdziesiąt...
KateMosstoKateMoss.
Och.Notak.
Alenaprawdęchcielibyśmy,żebyśdonaszadzwoniła,Jano
dodajeTom,przenoszącuwagęzpowrotemnamnie.Serio.
Laurelopadaszczękaizaczynagorączkowopisaćdokogoś
esemesa.JapatrzęnaTomaikręcęgłowązniedowierzaniem.
Ja?Jesteśpewien?
Onznowusięuśmiecha.
Jano,szczerzemówiąc,jestemzdumiony,żeniktnigdy
wcześniejniepróbowałcięzwerbować.Poprośrodziców,żebysię
zemnąskontaktowali,wporządku?Życzęwammiłegodnia.
Pamiętajcieokremiezfiltrem!Żegnasięipochwilizostaje
wessanyprzeztłumhiszpańskichturystów,ajazastanawiamsię,
czyniemiałamprzypadkiemhalucynacji.Ach,towiejskie
powietrze.
OmójBoże,Jano!Potrafiszwtouwierzyć?
SkoroLaurelteżjestwszoku,tochybanaprawdęmusiałosię
wydarzyć.Przeskakujeznoginanogę,jakbyznowuchciałosięjej
siusiu.
Szybko!MusimyznaleźćSabahiresztę!
Wzruszamramionami.Patrzęnalśniącąwizytówkęiprzesuwam
kciukiempotłoczonychliterach.Wydajesiękosztowna,ajaczuję
sięjaktendrańCharlie,zezłotymtalonemdofabrykiczekolady.