Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
D
samotnypowózskąpanywświetleksiężyca.Byłcałkowicie
wiemileodwioskiIvo,wlesiepełnymruchomychcieni,stał
czarny,włącznieześciankamiiokiennicami,idrewnianymi
ornamentamipobokach.Szprychykółteżbyłyczarne,podobniejak
listwyprzyoknachidach;nawetzaprzęgniętekoniebyłyczarnejak
noc,pośródktórejprawieniebyłogowidać.Powóztenstanowiłjedną
znajwiększychtajemnicValaciiniechodziłojednakosampowóz,
leczoczłowieka,którynimjeździł.
Cośsięporuszyłoijedenzdwóchczarnychkonipociągowych
podniósłłeb.Chwilępóźniejotworzyłysiędrzwi.Wysoki,kościsty
młodzieniecstanąłnatrawieiziewnął.
Nik,Talpowiedziałiskinąłkoniomgłową.Wyglądałjakkażdy
innymłodzieniecpochodzącyzValacii:tyczkowatejbudowy,zostrym
nosem,ciemnymiwłosamiioczamiorazbrodąporośniętąsłabym,
nieregularnymzarostem.Aleczarnyeleganckistrój,czarnykapelusz
zszerokimrondeminiewielkasrebrnaklepsydra,którąnosiłnaszyi,
sprawiały,żekażdywiedział,żetenkonkretnymłodzieniectoAnkou
najbardziejnieustraszonyinajbardziejtajemniczypogromcapotworów
wewszystkichPięciuKrainach;atakżenajwiększaiwciąż
nieodgadnionazagadkatychżeKrain.
Spojrzałponaddrzewa,gdzieniebodopierozaczynałosię
ściemniać.Sporoczasudoświtu,pomyślałiwrzuciłdoogniawiązkę
białejszałwii.Roślinazaczęładymić,aAnkoustanąłtak,byjego
włosyiubraniaprzeszłyzapachemsiwychkłębów.Chwilępotemsię
rozkaszlał.
Nienawidzętegorzuciłdonikogo,próbującprzegnaćdym
sprzedtwarzy.
Kiedypozbyłsięgozoczuinosa,wyciągnąłzkieszeninajnowszy
zeswoichmałychczarnychnotatników,poczymotworzył
gonastronie,którąoznaczyłkawałkiemwęgla.
Naczymtojaskończyłem?A,tak…