Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
owiniętewszerokieliście,naprogach…
Zadrżał.PoOFIARYWLUDZIACHAnkounapisał:
Rozczłonkowane,zjedzone.
Zdecydowaniewolałpotworyoddemonów.Kiedyopętaniezaszło
takdaleko,żeofiarazaczynałazabijaćludzi,niebyłodlaniejratunku.
Mógłjedyniezniszczyćto,cozniejzostało.
Zamknąłischowałnotatnik.Następniezarzuciłnaplecysrebrny
młotbojowy,jakzwykleprzekrzywiłzawadiackoczarnykapelusz
zszerokimrondemiruszyłprzezciemnylasnaposzukiwaniedemona.
Nocrozbrzmiewałaśpiewamiikwileniem,itrzepotemskrzydeł.
Cieniezdawałysiępogłębiaćirosnąć,przesuwaćizmieniać.Wszystko
pachniałomrozemiziemią,izimnem,aciemnośćbyłagęsta,
aksamitna.Normalnyczłowiekmógłbyprzegapićlubźleodczytać
teznaki,aleAnkouszybkotrafiłnatropdemona.Ziemianaruszona
raczejludzkimistopami,anieracicamijelenia.Strzępmateriału,
zkoszulilubtuniki,wkrzakach.I,conajbardziejoczywiste,ciemna
plamazaschniętejkrwinasrebrzystympniubrzozy.
Podążałzatymiznakami,lassięskończył,iwyszedłnapolanę
pokrytąmgłątakgęstą,żeniewidziałziemipodstopami.
Poprzeciwnejstroniedostrzegłpozostałościpotym,cobyłoniegdyś
niskąwiejskąchatąterazskrywałysięwemgle.Wśrodkuktośstał
iobserwowałgowbezruchu.Zimnydreszczprzebiegłmuwzdłuż
kręgosłupa.
Wwykrzywionejczarnejpaszczy,gdziekiedyśznajdowałysię
drzwidodomu,stałdemonwcieleopętanejwiedźmybezruchbył
taknienaturalny,żeAnkouzadrżał.Zsukniwiedźmyzostałytylko
brudnestrzępy,aprzezpaznokciejejdłonieprzypominałydługie
szpony.Wyszłanapolanęizaczęławęszyćwpowietrzujakzwierzę.
Tyleszałwii…powiedziaławiedźmaledwieludzkimgłosem.
Amimotowciążczućsmródśmierci…dziwne.
Wiesz,kimjestem?zapytałAnkou.Głoszałamałmusiętrochę
na„jestem”,alemiałnadzieję,żedemontegoniezauważy.