Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jaknieprzestanieszztymwiekiem,tospotkaciękaradożywocia
zemną…
–Przetrzymam,przecieżtyjużniedługoumrzesz,dziadku.
–…nieskończyłemodczytywaćwyroku.Ponadtonastąpi
odłączenieInternetu.
–O,nie!Netusobiezabraćniedam!Mógłbyśzemnąrobić,
cotylko…–Agnieszkazamilkłanachwilę,zaśmiałasię,poczym
zawołała:–O!Mamcośdlaciebie!
–Nie,jużniechcęsłuchaćtychbzdetów–lamentowałem.–Chodź
tu!
–Zaraz!Posłuchaj,tonietylkodlaciebie,alerównieżotobie!
Wracafacetdodomuzpracyiwidzi,jakjegodziewczynasiępakuje.
–Corobisz,kochanie?–pytazaskoczony.–Odchodzę.–Ale
dlaczego?–Bojesteśpedofilem!–No,no!Mocnesłowajak
nadziesięciolatkę.
Agnieszkadławiłasięześmiechu.
–Staretetwojekawałki.Prawietakstarejakja.Ateraz
czterdziestoletnipedofildokonacałkiemtypowejzbrodni.–Zerwałem
sięzposłania,złapałemjąwpółiporwałemnałóżko.
Dokońcatrzymałamyszkęodkomputera,która–wyrwanazdłoni
przezopórkończącegosiękabla–dyndaładługonakrawędzibiurka,
przypominającwahadłostaregozegara,któryprzeczy,przestrzegalub
bronidostępu.
NawymuszonejdrodzedonieswojegorajuAgnieszkazgubiła
spinkę,więcdługie,kasztanowewłosypokryłyjejtwarziramiona.
–Filipekwyskakujezkonopi,tolubię,zwierzaku!–rzuciła,nie
kryjącpodniecenia.
Dziecinniewyszczerzyłazębyiudała,żepalcedłonizakończone
sąpazurami,jakbyzamierzaładrapaćigryźćwudawanejobronie
przedagresywnymsamcem.Doceniałamojemęstwo,gdyinicjowałem