Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uśmiechnęłasiędomnie.Niechpaniniestoi
wmiejscu,tylkobiegniepotaksówkę.Przeddworcem
powinnosięudaćjakąśzłapać.Albolepiejniechpani
zadzwonidodała.Botutajtoniewiadomo,czycoś
będzie.Szybkopogrzebaławtorebceiwyciągnęła
notes.Wyrwałazniegokartkęimipodała.Tojest
nu​mer.Pro​szęwziąć.
Aletumapaniteżinnezapiskiodparłam,
spo​glą​da​jącnanie​dba​lewy​rwa​nąkart​kę.
Tonic.Niechpanibiegniewjakieścieplejsze
miejsce,bomizimno,gdypatrzęnapanią.Zapalenie
płucbę​dziejakwban​ku!
Dziękujębardzo.Ruszyłamprzedsiebiezbutami
wjednejdłoniikartkąwdrugiej.Przebierałamnogami
dośćszybko,bopróbowałamzapewnićimjaknajkrótszy
kon​taktześnie​go​wąbre​ją.
Wpadłamdohalidworcowej.Jednak„hala”tochyba
zbytdumniezabrzmiałowodniesieniudomiejsca,
wktórymsięwłaśnieznalazłam.Naszczęścieludzibyło
tuniewielu.Jakiśfacetzkobietąidzieciakpałętającysię
zkątawkąt.Chybaich.Odrazuoczywszystkich
zwróciłysięnamnie.Widokpewniemielinieziemski;
zdy​sza​na,bosababa,zbu​ta​mipodpa​chą.
Przysiadłamnaławce,byjeszczerazspróbować
wcisnąćbuty.Alegdzietam!Niedałosię.Porasię
poddać.Zadzwoniłampodnumerwypisanynakartce.
Pochwilizgłosiłasiędyspozytorkaiprzyjęłazamówienie.
Tak​sów​kamia​łapod​je​chaćzatrzymi​nu​ty.
Mamo,mamo!krzyczałdzieciak,pokazującnamnie
pa​lu​cha​mi.Tapaniniemabu​tów!
Chodźtutaj.Nieładnietakpokazywaćzawołała
kobietaipodeszładomalca,bygochwycićzadłoń.
Pewniepomyślała,żemadoczynieniazwariatką,która
uciekłazeszpitalapsychiatrycznego.Bosowmarcu,
pośniegu.Możenawetzeskradzionymibutami,boniby
dla​cze​gonieda​dząsięwci​snąćnasto​py?
Odczekałamdwieminuty.Inabosochlap-chlap
wyszłamzdworca.Naszczęścietaksówkaprzyjechała
odrazu.Wsiadłamiodetchnęłam,zamykajączasobą