Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sprawdziła,którajestgodzina.Poranaporanny
jogging.Iniezamierzałabiecsama.Niezależnie
odtego,ilemiałaroboty,tobyłzawszeichwspólny
czas.
Wyłączywszykomputer,wstałaiprzeciągnęłasię,
czującszelestjedwabiunaskórze.Pisałaprzezgodzinę,
prawiebezruchu,ibolałająszyja.Miałajeszcze
odpowiedziećnacałyszeregpytań,alezamierzała
uporaćsięztympóźniej.
Wyjrzałaprzezokno,patrząc,jakciemnośćpowoli
ustępujeipojawiasięsłońce.Przezchwilę
nahoryzonciewidaćbyłotylkosmugiciepłegozłota
iblaskszkła.NowyJorktomiastoostrychkrawędzi
istrzelającychwgóręmożliwości,jegomrocznąstronę
maskujeoślepiająceświatło.
Każdainnametropoliadopierobysiębudziła,ale
tobyłprzecieżNowyJork.Jeślisięnieśpi,niemożna
sięobudzić.
Ubrałasięszybko,zmieniającpiżamęnamiękką
koszulkę,legginsyzlycrąiulubioneczerwonebuty
dobiegania.Wostatniejchwiliwzięłajeszczebluzę
dresową,bowczesnąwiosnąwNowymJorkuchłód
mógłjeszczeprzeniknąćprzezcienkąwarstwęubrania.
Zebrawszywłosywniedbałykońskiogon,wzięła
butelkęwody.
Nałóżku–bezzmian.Leżałwpościeli,zzamkniętymi
oczami,nawetniedrgnąwszy.
–Hej,piękny!–Dźgnęłagorozbawiona.–Czyżbym
wczorajcięjednakwykończyła?Tobyłbypierwszyraz.
–Byłwkwieciewieku.Sprawnyiniesamowicie
atrakcyjny.Kiedybieglirazemprzezpark,