Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Drugi
Obudziłmnietelefon.
Czwartaranozpewnościąniebyłaporą,októrej
łatwoiprzyjemniesięwstawało,airytującydźwięk
brzęczącejkomórkiwłaśnienatowskazywał.Zdrętwiałą
ręką,nawpółprzytomna,wymacałamiPhoneleżący
naszafcenocnej.Mrużącoczyiwyostrzającwzrok,
dostrzegłamprowodyrategopołączenia.
Mówburknęłamochryple,podnoszącsięzłóżka.
Usiadłamnajegoskraju,stopyzanurzyłamwpuszystym
dywanie,agłowęzawiesiłamnadkolanami.Doskonale
wiedziałam,cosięświęciło!
Bocianynadlatująrzuciłdosłuchawki.Maszpół
godzinydowyjazdu.
Dzieńdobry,Irina.Dzieńdobry,Fazi.Jaksięmasz,
Irina?Zajebiście!przekomarzałamsiępoirytowana.
Miałamnasobieczarną,luźnąkoszulkę,sięgającąmoich
ud.
Meduza…zganiłmnie.Dajspokój.Niemaczasu!
Ech…Iledzisiaj?mruknęłam,opierającgłowę
naręce,wspartejokolano.
Trzy.
Czymjadę?
Zobaczysz,zbierajsię!ponagliłisięrozłączył.
Trzybocianice…Wiedziałam,żeszykowałsięcholernie
długiitaksamopracowitydzień.
Aletomojapraca!
Dopieropozakończeniurozmowydopadłmnie
dojmującybólgłowy,któryzamroczyłmyśli.Zmrużyłam
oczy,dociskającdłoniedoskroni,byuśmierzyć
świdrującepulsowanie.Napodłodze,wokolicyszafki
nocnejposzukiwałamlekarstwa,któremiałodaćukojenie.
Koniuszkamipalcówstuknęłamwszkło.Westchnęłam,
apotemsięgnęłamdalejimocnymchwytemzłapałam
butelkę,którąprzyciągnęłamkusobie.Przyłożyłamszyjkę
dowarg,łyknęłamraz,potemdrugiciepłąinieco
zwietrzałą…wódkę.Pojedynczakroplaswawolnie