Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OdlaBoga!Widzę,żemuszęjechać,alemitakjegomościżal,
żechoćbyśmijegomośćtenkropiastypasdarował,zgołabymsięnie
pocieszył.
Będzieszpasmiał,jenosprawsiędobrze.
Niechcęjaipasa,byłeśmijegomośćjechaćzsobądozwolił.
Jutrowróciszczajką,którąpanGrodzickidoCzehrynawysyła,
dalejbezzwłokiniodpoczynkuruszyszprostodoRozłogów.Tam
kniahininicniemów,czymicogrozi,anipanience,prośtylko,
byzaraz,choćbykonno,doŁubniówjechały,choćbybeztobołów
żadnych.Otomasztrzosnadrogę,listyzarazcinapiszę.
Rzędzianpadłdonógnamiestnika.
Paniemój,zaliniemamcięujrzećwięcej?
JakBógda,jakBógda!odparłpodnoszącgonamiestnik.Ale
wRozłogachwesołątwarzpokazuj.Terazidźspać.
ResztanocyzeszłaSkrzetuskiemunapisaniulistówiżarliwej
modlitwie,poktórejzarazprzyleciałdoniegoaniołuspokojenia.
Tymczasemnoczbladłaiświtubieliłwąskieokienkaodwschodu.
Dniałoiróżoweblaskiwkradłysiędokomnaty.Nawieżyizamku
poczętograćporanne„wstawaj”.WkrótcepotemGrodzickipojawiłsię
wkomnacie.
Mościnamiestniku,czajkigotowe.
IjamteżgotówrzekłspokojnieSkrzetuski.