Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poczęliprzenosićnaniepakunkizkolaskiizachwilęwszystkobyło
gotowe.
PanRozwanUrsu,grzecznybojar,ustąpiłobydwomniewiastom
własnejkolaski,namiestniksiadłnakoń.Ruszonowdrogę.
Dzieńteżmiałsięjużkuspoczynkowi.RozlanewodyKahamliku
świeciłyzłotemodzachodzącegosłońcaipurpuryzorzy.Wysoko
naniebieułożyłysięstadalekkichchmurek,któreczerwieniejąc
stopniowo,zsuwałysięzwolnakukrańcomwidnokręgu,jakby
zmęczonelataniemponiebie,szłyspaćgdzieśdonieznanejkolebki.
PanSkrzetuskijechałpostroniekniaziówny,aleniezabawiałjej
rozmową,botakzniąmówić,jakprzedchwilą,przyobcychniemógł,
abłahesłowaniechciałymusięprzezustaprzecisnąć.Wsercujeno
czułbłogość,awgłowieszumiałomucośjakwino.
Całakarawanaporuszałasięraźnonaprzód,aciszęprzerywało
tylkoparskaniekonilubbrzękstrzemieniaostrzemię.Potemkarałasze
poczęlinatylnychwozachsmutnąpieśńwołoską,wkrótcejednak
ustali,anatomiastrozległsięnosowygłospanaLonginaśpiewającego
pobożnie:„Jamsprawiłananiebie,abywschodziłaświatłość
nieustająca,ijakomgłapokryłamwszystkąziemię.”Tymczasem
ściemniało.Gwiazdkizamigotałynaniebie,azwilgotnychłąkwstały
białetumanyjakomorzabezkońca.
Wjechaliwlas,alezaledwieujechalikilkastaj,gdydałsięsłyszeć
tętentkoniipięciujeźdźcówukazałosięprzedkarawaną.Byli
tomłodzikniaziowie,którzyzawiadomieniprzezwoźnicęowypadku,
jakispotkałmatkę,śpieszylinajejspotkanieprowadzączsobąwóz
zaprzężonywczterykonie.
Czytowy,synkowie?wołałastarakniahini.
Jeźdźcyprzybliżylisiędowozów.
My,matko!
Bywajcie!Dziękitymotoichmościomniepotrzebujęjużpomocy.
Tomoisynkowie,którychpolecamłascemościpanów:Symeon,Jur,
AndrzejiMikołajatoktopiąty?rzekłaprzypatrującsiępilniehej!jeśli
stareoczywidząpociemku,toBohunco?
Kniaziównacofnęłasięnaglewgłąbkolaski.
Czołemwam,kniahini,iwam,kniaziównoHeleno!rzekłpiąty
jeździec.
Bohun!mówiłastara.Odpułkuprzybyłeś,sokole?