Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
–Podobasiępanu?
Mężczyznajeszczeprzezchwilęwpatrywałsięwto,coleżałonaladzie–zdawałsobie
sprawę,żemimowszystkowbezpiecznejodległościodjegoręki–apotemzwolnauniósł
głowęispojrzałnamówiącego.Oczymiałnieokreślonegokoloru,nitopiwne,nizielonkawe.
–Tak–odparłgrzecznie.–Bardzopiękny.
–Oczywiście,niemamtychnajcenniejszych–ciągnąłdalejjubiler,zupodobaniem
patrzącnaklejnot.–Tychabsolutnieprzezroczystychalbozdelikatnymniebieskawym
odcieniem.Cenytakichbrylantówsięgajązawrotnychsum.Najwspanialszeokazyznajdują
sięwmuzeachświata.WTower,wLuwrze,wDiamentowymSkarbcuZwiązku
Radzieckiego.
–MapannamyśliKoh-i-Noor?
Jubilerroześmiałsię.Tojużbyłareguła:jeżeliklientchciałsiępochwalićznajomością
klejnotów,wymieniałwłaśnieten.No,możejeszczeOrłówiWielkiMogoł.Aprzecieżjest
ichkilkadziesiąt,cudównaturyiludzkichumiejętności.
–Cullinan,GwiazdaSierraLeone,GwiazdaPołudnia,Regent–wyliczał.Machnąłręką,
cotamprzebiegaćpamięciąpomuzeach.–Ten,naktórypanpatrzy,tozaledwiebrylancik.
Pamiątkarodzinna.Ktośmizostawiłdosprzedaży.Przycisnęłogo.
Przyjrzałsięczłowiekowi,którystałpodrugiejstronielady.Nierobiłwrażeniaklienta-
amatoradrogichkamieni,chociażpozoryczasemmylą.
–Sześćsetsiedemdziesiąttysięcy–powiedział,ot,tylkozzawodowejuprzejmości,był
kupcemstarejdaty.–Niedrogo,jaknaładnykamieńdobregoszlifu.Dzisiajrobisięto
maszynowo,polerujenatarczachzpyłemdiamentowym.–Wzruszyłramionami.–Technika
zastąpiłaczłowieczyartyzm.Tak.Wolnospytać,wjakimceluwstąpiłpandomegosklepu?
Mężczyznaopiwnozielonychoczachzmieszałsięlekko,potarłtwarznerwowym
ruchem.
–Właśnie…tennapisnawystawie–wskazałręką.–Obrylancie,żenasprzedaż.
Chciałemzobaczyć,bo…Taksięzłożyło,żejeszczenigdy,rozumiepan.–Umilkł,
zawstydzony.
Jubilerpokiwałgłową.Owszem,rozumiał,żemożna,mającnaokodobrzepo
czterdziestce,niewidywaćdzisiajbrylantów.Prawdziwych,rzeczjasna.Wmodziesą
sztuczne,nawystawachpełnoefektownychszkiełekwewszystkichkolorach.Tanio.Nigdy
niezastąpią…aletojużmniejsza.
–Aczywiepan–podjąłznowurozmowę–skądpochodzinazwadiament?
–Nie.
–Odgreckiegoadámas,coznaczy:niepokonany.
Chciałmówićdalej,alezdziwiłagonagłazmianawtwarzyklienta.Mężczyzna
wyraźnieożywiłsię,oczymurozbłysły.Spojrzałnaklejnot,potemnajubileraiznówna
klejnot.
–Jakpanpowiedział?–zapytał,abysięupewnić.–Niepokonany?
–Ładnie,prawda?Grecynazwalitakdiamentypewniezewzględunaichniezwykłą
twardość,odporność,amożeidlatego,żepooszlifowaniusątakpiękne,iżwytrzymują
konkurencjęwszystkichinnychkamieni.Coprawdaniewytrzymująpróbyognia.
–Cotoznaczy?
–Poprostuspalająsię!Przecieżtowęgiel.
–Adámas–powtórzyłobcyczłowiek.Wjegogłosiebyłozadowolenie,nawetradość,–
Adámas!–Patrzyłjeszczeprzezchwilęnaklejnot,potemraptownieuchyliłkapelusza,
mruknął:–Dowidzenia,dziękujępanubardzo!–Iwyszedłzesklepu.
2